Jedna fraza przychodzi do głowy, gdy przychodzi do rozważań o liderze opozycji, i jest to fraza z króla polskich komedii: „Poszukiwany, poszukiwana”. Rok 2021 – ponad 12 miesięcy po wyborach parlamentarnych – zaczynamy z zauważalnym deficytem przywództwa po antypisowskiej stronie. Bezkrólewie. I nie jest to tylko publicystyczne kwękanie, lecz znajdujący potwierdzenie w rozmaitych sondażach fakt. W niedawnym badaniu dla „Rzeczpospolitej” najpopularniejszą odpowiedzią na pytanie, kto jest liderem opozycji, była: „nikt”.
Nie ma skądinąd żadnej precyzyjnej definicji tej funkcji; intuicyjnie czuje się przecież, że jest to ktoś, kto z grona opozycyjnych polityków ma predyspozycje – osobistą popularność, mocne zaplecze, autorytet i sprawczość – żeby być postrzegany jako najbardziej prawdopodobny przyszły premier, ewentualnie szef obozu władzy. Ktoś, komu w wyborach można powierzyć, patetycznie mówiąc, losy państwa. Dziś nikogo takiego nie widać, a w sondażu dla OKO.press aż 62 proc. pytanych uważa, że opozycja nie jest gotowa, by dobrze rządzić.
– Żeby ulepić lidera opozycji, trzeba by stworzyć monstrum rodem z powieści o Frankensteinie. Powierzchowność Rafała Trzaskowskiego, zdolności dawnego Grzegorza Schetyny, wyczuwanie nastrojów Donalda Tuska, czarowanie ludzi Aleksandra Kwaśniewskiego, pracowitość Jana Rokity, powaga Andrzeja Olechowskiego i do tego jeszcze czysta biografia, żeby pisowskie media nie miały się do czego przyczepić – opisuje konstrukcję idealną były polityk PO. A jeśli takiego ideału nie ma, wypada zrobić przegląd tego, kim opozycja dysponuje.
Teoretyczny Budka
O pretendującym do roli lidera opozycji Szymonie Hołowni można poczytać na sąsiednich kolumnach POLITYKI.