Końcówka roku przyniosła niepokoje w górnictwie. Jak informuje portal rybnik.com, w kopalni Chwałowice doszło do napaści seksualnej, w ramach której jeden z górników był przytrzymywany przez drugiego górnika, podczas gdy trzeci uderzał go penisem po twarzy. Sprawą zajął się kopalniany dział BHP i specjalna komisja powołana przez Polską Grupę Górniczą. „Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie doszło do naruszenia nietykalności cielesnej” – uspokaja rzecznik PGG, co może wskazywać na to, że napastnik, mimo że uderzał z niewielkiej odległości, nie trafił lub że ofierze udało się wykonać skuteczny unik.
Incydent świadczy o tym, że sytuacja w górnictwie jest napięta, a niektórym górnikom puszczają hamulce. Strach pomyśleć, co będzie, gdy większą grupą przyjadą do Warszawy i zdesperowani wedrą się do Urzędu Rady Ministrów. Dlatego uważam, że wypadek w kopalni Chwałowice powinien otrzeźwić rząd i spowodować przyspieszenie odejścia polskiej gospodarki od węgla, zanim dojdzie do prawdziwego nieszczęścia.
Zjednoczona Prawica jest w sytuacji lepszej od górnictwa, bo na razie nikt nikogo niczym po twarzy nie bije. Ale i tu emocje są na wierzchu, o czym świadczy wystąpienie wiceszefa Ministerstwa Aktywów Państwowych Janusza Kowalskiego, który zagroził śmiercią, jeśli Polska nie zawetuje budżetu UE. Mimo braku weta Kowalskiego na szczęście w ostatniej chwili uratowali koledzy z Solidarnej Polski, tłumacząc mu, że jak nie ma ochoty żyć dla siebie, to niech przynajmniej żyje dla dobra Polski, której bardzo przyda się jego intelektualny potencjał. W tej dramatycznej sytuacji Kowalski, który udowodnił, że dla dobra Polski gotów jest na wszystko, postanowił nadal żyć i pozostawać częścią aktywów państwowych. Chociaż, niestety, panuje opinia, że długo jako wiceminister nie pociągnie.