Kraj

Chaos. Za chwilę otworzą wyciągi, ale zamkną stoki

Sezon narciarski stoi pod znakiem zapytania. Sezon narciarski stoi pod znakiem zapytania. Getty Images
Nawet rządowe decyzje dotyczące sezonu narciarskiego – zmieniane z dnia na dzień o 180 stopni, niejasno przedstawiane i uzasadniane – pokazują, że ekipa PiS nie ma żadnego planu w kwestii zapobiegania dalszemu rozprzestrzenianiu się covid-19. Na dodatek na jej posunięcia wpływa polityka i brak odwagi.

Jeszcze w piątek sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii (i zakopiański parlamentarzysta) Andrzej Gut-Mostowy miał zapewniać branżę turystyczną, że rząd nie planuje żadnych zmian, jeśli chodzi o organizację ferii zimowych dzieci i młodzieży. Miały – jak to przez lata stało się tradycją – być i teraz podzielone na kilka terminów, zwłaszcza że rozwiązanie to pozwalało uniknąć tłoku w górach, co w warunkach epidemii jest sprawą dość ważną.

Czytaj także: Zaraza w portfelu. Mamy mniej, mniej kupujemy

Gowin w sobotę, Gowin we wtorek

Jednak w sobotę sam premier Mateusz Morawiecki zaapelował, żeby właśnie w imię bezpieczeństwa epidemiologicznego „nie planować żadnych wyjazdów, żadnych atrakcji turystycznych ani w Austrii, we Włoszech, w Szwajcarii, ani w Polsce”. Zdradził ponadto, że rząd pracuje nad rozwiązaniami prawnymi, które ograniczą możliwości przemieszczania się. Ogłosił też zmianę terminu ferii szkolnych i skumulowanie ich dla uczniów z całej Polski w pierwszej połowie stycznia.

Tego samego dnia wicepremier Jarosław Gowin dodał w telewizji, że branża turystyczna i hotelarska będą wtedy nadal zamknięte, więc „wydaje się oczywiste, że będzie to też dotyczyć wyciągów narciarskich”. Ale dwa dni później – w poniedziałek – tenże Jarosław Gowin obwieścił (tym razem na Twitterze w języku przypominającym wszelako PRL-owską nowomowę), że „w dobrych, rzeczowych rozmowach z branżą narciarską wypracowaliśmy protokół sanitarny, który jeszcze dziś skonsultujemy z @GIS_gov” [chodzi o Główny Inspektorat Sanitarny].

Reklama