Kiedy polskie władze broniły się w Brukseli przed koniecznością przestrzegania praworządności, Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego odbierała immunitet sędziemu Igorowi Tulei.
Zawieszona Izba Dyscyplinarna sądzi
Pretekstem było to, że uzasadniając postanowienie nakazujące prokuraturze podjąć umorzone śledztwo w sprawie głosowania „kolumnowego”, ujawnił rzekomo niejawne materiały ze śledztwa. A konkretnie to, że posłowie PiS, w tym m.in. Ryszard Terlecki, przyznali, że PiS celowo uniemożliwiał posłom opozycji normalny udział w posiedzeniu Sejmu.
Prawo mówi, że to sąd decyduje, które materiały upublicznić. Trudno więc sobie wyobrazić sędziego, który skazałby sędziego Igora Tuleyę za stosowanie prawa. Ale nie chodzi o to, by go skazać. Chodzi o uniemożliwienie mu orzekania. I ten cel właśnie został osiągnięty. Podobnie jak dwa tygodnie wcześniej w przypadku sędzi Beaty Morawiec, a w kwietniu – sędziego Pawła Juszczyszyna.
Gdyby Polska była krajem praworządnym, sędziowie Juszczyszyn, Morawiec i Tuleya orzekaliby dalej, bo – stosując się do uchwały trzech połączonych Izb SN przyjętej w styczniu po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE – Izba Dyscyplinarna byłaby zawieszona.
Władza PiS eliminuje sędziów
Gdyby Polska była krajem praworządnym, sędziowie orzekaliby dalej, bo prezesi ich sądów nie uznaliby decyzji o odebraniu immunitetów wydanych przez zawieszony organ. Ale rządzący zadbali, by mieć posłusznych wobec siebie ludzi. W przypadku sędziego Tulei dzień przed odebraniem mu immunitetu urząd prezesa jego sądu (Okręgowego w Warszawie) objął sam główny rzecznik dyscyplinarny dla sędziów Piotr Schab.
Do sądów już spływają wnioski o ukaranie i akty oskarżenia demonstrantów uczestniczących w Strajku Kobiet.