Chciałbym opowiedzieć Wam historię. Opowieść tragiczną, pełną przemocy i nienawiści. Znaczą ją antysemityzm i nacjonalizm. Jej bohaterowie to księża, hrabiowie i hitlerowscy archeolodzy. To skinheadzi i burmistrzowie. Kolaboranci i bandyci. Nie będzie to jednak seria tekstów o góralach generalnie. Raczej o głośnych grupkach w łonie tej społeczności, które próbują raz po raz w dziejach zdominować resztę, bijąc w patriotyczne werble i najwyżej unosząc flagę. O czym jest ta seria?
Rejon ten setki lat opierał się kolonizacji. Przez wieki trudno dostępny teren pokryty gęstym lasem, który zaczynał się zaraz na południe od Krakowa. W góry trafiali głównie banici i chłopi uciekający przed pańszczyzną. Pierwsze wsie zakładali w średniowieczu niemieccy osadnicy. Stąd ich nazwy: Frydman, Falsztyn, Szaflary, Dursztyn czy Kacwin. Z czasem zasilali je polscy chłopi i wołoscy pasterze. Renty szlachcie nie płacili, bo nie mieli z czego. Warunki były surowe. Panowały głód i bieda. Na uboczu wielkiego świata żyli po swojemu. Przez wieki mało kto się nimi interesował.
Projekt „Polski góral”
Podhale rozsławili dopiero w XIX w. artyści: Asnyk, Sienkiewicz, Witkiewicz, Reymont, Conrad czy Żeromski. Zaczęli modę na Zakopane. Tytus Chałubiński tworzy wówczas pierwsze sanatoria. Arystokraci kolonizują Zakopane i komercjalizują Podhalan. Wkładają kapelusze góralskie i wychodzą w Tatry, a sami górale stają się maskotką elit. Ich atrybuty – stroje, potrawy, zwyczaje – zostają uznane za symbol przyszłej wolnej Polski.
Tylko oni sami jeszcze za bardzo nie wiedzą, że są Polakami.