BOA, dawniej Biuro Operacji Antyterrorystycznych, a dzisiaj Centralny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji „BOA”, podlega bezpośrednio komendantowi głównemu policji. Jednostka składa się ze starannie wyselekcjonowanych i świetnie wyszkolonych policjantów. Ich zadaniem jest przeciwdziałanie i fizyczne zwalczanie terroryzmu. Aby użyć policyjnych komandosów w działaniach ulicznych, musi być jasno ustalony powód, np. zagrożenie aktami terroru. Przy nawet najgorszej woli nie można było uznać, że pokojowy protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet stanowi akt terroru. A jednak postanowiono rzucić komandosów do walki z kobietami. Taka decyzja musiała zapaść na najwyższych szczeblach politycznych.
Antyterroryści w cywilnych ubraniach
Jak ustalili dziennikarze Onetu i „Gazety Wyborczej”, o skierowanie BOA do uśmierzania pokojowego protestu wystąpił do komendanta głównego policji szef komendy stołecznej. Taka jest bowiem procedura. Ale musiał swój wniosek uzasadnić. Nie znamy treści tego wniosku. Natomiast pewne jest, że komendant główny przed wydaniem decyzji konsultował się z ministrem spraw wewnętrznych. Wydaje się, że ten z kolei powinien uzyskać zgodę od wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego. Podczas sejmowego wystąpienia minister Mariusz Kamiński zapewniał, że tylko on ponosi odpowiedzialność za policyjne działania. Miejmy nadzieję, że faktycznie ją poniesie.
Według bezpośrednich świadków antyterroryści w cywilnych ubraniach działali wyjątkowo brutalnie.