Tegoroczny Marsz Niepodległości był nielegalny, bo został zakazany ze względów pandemicznych przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Zakaz podtrzymały sądy dwóch instancji. Mimo to odbył się, organizatorzy go otworzyli i poprowadzili, a więc ponoszą pełną odpowiedzialność za wszystko, co się działo.
Tłumaczenia, że agresywne zachowania demonstrantów to była prowokacja Antify, policji albo UFO, nie mają znaczenia. Obowiązkiem organizatorów każdego zgromadzenia – także nielegalnego – jest bowiem pilnowanie porządku, a w razie gdy łamane jest prawo i organizator traci kontrolę nad przebiegiem zgromadzenia, ma obowiązek je rozwiązać. Tymczasem Robert Bąkiewicz i inni ani nie przeciwdziałali łamaniu prawa, ani nie wezwali zgromadzonych do rozejścia się. Skoro tak, to obciążają ich materialnie wszelkie szkody poczynione przez uczestników: od zniszczonej kostki brukowej po podpalone mieszkanie. Oczywiście ich odpowiedzialność materialną musi orzec sąd.
Czytaj też: Tituszki prezesa, powiało grozą
Strajk Kobiet to zupełnie inna sprawa
Mówi się o podobieństwie sytuacji nielegalnego Marszu Niepodległości i nielegalnych protestów koordynowanych przez Strajk Kobiet. Natura tych zgromadzeń jest jednak zupełnie inna. Demonstracje kobiet są pokojowe – 100-tys. marsz, który przeszedł przez Warszawę 30 października, nie przyniósł żadnych zniszczeń, uczestniczki i uczestnicy nikogo fizycznie nie atakowali. Po Marszu Niepodległości mamy spalone mieszkanie, powyrywaną kostkę brukową i 35 rannych policjantów.
Prawna sytuacja tych zgromadzeń też jest inna. Protesty po orzeczeniu Trybunału Przyłębskiej były organizowane spontanicznie i jako takie nie wymagały rejestracji. Nie mają formalnych organizatorów i nie ubiegały się o rejestrację. Nazywanie ich nielegalnymi jest nadużyciem.
Rzeczywiście rząd w związku z pandemią wprowadził zakaz zgromadzeń powyżej pięciu osób, ale zrobił to nieskutecznie: zarządzeniem Rady Ministrów. Zarządzeniem nie można ograniczyć konstytucyjnej wolności. Można by to zrobić jedynie ustawą, i też nie w każdej sytuacji. Zatem protesty przeciw wyrokowi Trybunału Przyłębskiej były i są legalne. I nie mają organizatorów, więc za ewentualne straty materialne – np. usunięcie napisów na murach – odpowiadają osoby, które te straty osobiście spowodowały, jeśli uda się je ustalić.
Czytaj też: Strajk Kobiet i co dalej
Marszu Niepodległości nie trzeba zakazywać
Padają propozycje, żeby raz na zawsze zakazać Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości organizowania pochodów 11 listopada. Taki prewencyjny zakaz wydany na podstawie przypuszczenia, że skoro dotąd na marszu łamano prawo, to znaczy, że zawsze będzie ono łamane, jest nieproporcjonalną ingerencją w wolność zgromadzeń. W ten sposób można odebrać tę wolność np. Strajkowi Kobiet, bo uczestniczki weszły do kościołów, przerywając msze.
Marszu Niepodległości nie trzeba zakazywać. Trzeba go konsekwentnie rozwiązywać, gdy jego uczestnicy zaczynają łamać prawo – choćby rzucając racami, których zresztą podczas zgromadzeń mieć nie wolno. Trzeba też konsekwentnie dochodzić od organizatorów pokrycia strat. Wreszcie należy się domagać od wojewody mazowieckiego, by nie odnowił na następne cztery lata rejestracji Marszu Niepodległości jako wydarzenia cyklicznego. Pomijając już to, że istnienie takich uprzywilejowanych zgromadzeń (mają na wyłączność prawo do organizowania ich w określonym miejscu i czasie) jest niezgodne z konstytucją, to udzielanie przywilejów organizatorom, którzy nie potrafią zadbać o przestrzeganie prawa przez ich uczestników, nie ma żadnego uzasadnienia.
Czytaj też: Czy Dumę i Nowoczesność sąd słusznie zdelegalizował?
Opozycji brak wyobraźni
Koalicja Obywatelska po raz kolejny zapowiada wniosek o delegalizację Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. To gest polityczny, ale świadczący o braku wyobraźni. I zrozumienia dla natury wolności zrzeszeń. Ta wolność, podobnie jak wolność zgromadzeń i wolność słowa, stoi na straży demokracji. Nie dalej jak dwa lata temu władza PiS podjęła kroki, żeby zdelegalizować fundację Wolni Obywatele RP. Argument: łamie prawo, m.in. organizując nielegalne demonstracje i znieważając prezydenta Andrzeja Dudę, nazywając go „kłamcą i krzywoprzysięzcą niegodnym sprawowania żadnej godności w Rzeczypospolitej”.
Fundację obronił sąd, oddalając wniosek szefa MSWiA o rozwiązanie jej zarządu i oddanie jej szefowi MSWiA w zarząd komisaryczny. Teraz Koalicja Obywatelska chce delegalizacji Stowarzyszenia Marsz Niepodległości za łamanie prawa. Gdyby się okazało, że stowarzyszenie np. defrauduje pieniądze albo spiskuje dla obalenia przemocą władzy – to co innego. Ale z dopilnowaniem, by podczas demonstracji nie łamano prawa, można sobie poradzić, nie łamiąc konstytucji. Dziś delegalizacja Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, jutro Strajku Kobiet. Koalicjo Obywatelska, nie idź tą drogą!
Czytaj też: „Tęczowa zaraza”. 1 sierpnia narodowcy znów nieśli nienawiść