Według jednej z gazet Nowogrodzka zażądała podobno użycia siły przeciwko demonstracjom Strajku Kobiet, a łagodny jak baranek szef policji nadinsp. Jarosław Szymczyk miał z tego powodu zagrozić dymisją. Podobno miał go poprzeć minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński, no wiadomo, gołąb wśród jastrzębi. Ale ta sama gazeta prawie natychmiast dodała ciąg dalszy. Komendant Szymczyk jest już dogadany i pozostanie na stołku.
Czytaj też: Nalot, kajdanki i dołek za plakaty
PiS ma dość Strajku Kobiet
Jarosław Szymczyk już wielokrotnie wykazywał się pełną uległością wobec oczekiwań polityków obozu rządzącego, a jego lojalność doceniali kolejni ministrowie spraw wewnętrznych. Wykonując jego rozkazy, policjanci bezwzględnie rozprawiali się z ulicznymi demonstracjami i nadużywali siły, np. tłumiąc protest w sprawie Margot.
Być może w polskiej policji trwa jakaś walka buldogów pod dywanem. Szymczyk dzierży stery już piąty rok i blokuje drogę do kariery potencjalnym następcom. Kolejka policyjnych szarż trochę się niecierpliwi, więc puszczane są do mediów różne newsy, mniej lub bardziej prawdziwe.
Jedno wydaje się faktem: centrala PiS ma już dość Strajku Kobiet i codziennych manifestacji, na których pojawiają się postulaty daleko wykraczające poza początkowy sprzeciw przeciwko naruszeniu tzw. kompromisu aborcyjnego. Nad nerwami nie zapanował prezes PiS, wzywając pospolite ruszenie do postawienia tamy protestom przeciwników władzy, skoro policja sobie nie radzi.
Czytaj też: Policja nieludzko traktowała protestujących
Policja ma pokazać siłę
Policyjna taktyka, aby w miarę możliwości nie zaogniać sytuacji, przestała odpowiadać władzy. Do policji skierowano jasne oczekiwanie: obrać kurs kolizyjny, straszyć, a jeśli nadarzy się okazja, powstrzymywać siłą. Efekt ma być na tyle mrożący, że manifestanci znikną z ulic. I policja spełnia oczekiwania. Rozpędza blokady, szarpie manifestantów, legitymuje ich, zatrzymuje, karze mandatami, kieruje wnioski do sądów. Komendant stołeczny policji Paweł Dobrodziej wydał polecenie, aby policjanci nie negocjowali, ale działali. Ulice mają być przejezdne. Przekaz jest klarowny: koniec łagodności, policja ma pokazać siłę!
Dobrodziej był wymieniany w gronie potencjalnych następców Jarosława Szymczyka. Rozkaz, jaki wydał, mógłby mu przynieść dodatkowe punkty, gdyby faktycznie posada nadinsp. Szymczyka była do wzięcia. Wydaje się jednak, że komendant stołeczny na własną rękę o niczym nie decyduje. Wykonuje jedynie decyzje swojego przełożonego, a ten z kolei – swojego ministra. Nie miejmy złudzeń: ani szef policji nie jest barankiem, ani minister gołąbkiem pokoju.
Czytaj też: Narodowcy w asyście policji. Odradzają się stare demony
Co policja zrobi z narodowcami?
Na 11 listopada nacjonaliści zwołali zwolenników na Marsz Niepodległości. Tym razem nie będą maszerować, ale blokować miasto samochodami, motocyklami i rowerami. Pokażą swoją siłę. Ze strony PiS już dobiegają głosy pochwalne: manifestacja zmotoryzowana to przejaw odpowiedzialności w czasie pandemii.
Co zrobi policja? Gdyby literalnie podeszła do polecenia komendanta stołecznego, nie dopuściłaby do blokady Warszawy. Ale w tym przypadku sytuacja jest złożona, przecież miasto zablokują obrońcy kościołów, którzy pozytywnie zareagowali na apel prezesa Kaczyńskiego. Wiadomo, sojusznikom władzy wolno więcej. Policjanci i ich szefowie dobrze o tym wiedzą.
Czytaj też: Jak PiS rozgrywa narodowców