Kraj

„Tak, to musi runąć”. Młodzi rozliczają Kościół

Marta Frej
To jest dla polskiego Kościoła moment przełomowy. Właśnie dostał rachunek za wieloletnie związki z władzą. I to wystawiony przez pokolenie młodych.
Jan Koza

Po orzeczeniu Trybunału delegalizującego aborcję z przyczyn embriopatologicznych ze strony hierarchów popłynęły gratulacje. Abp Stanisław Gądecki oznajmił, że „ogromnie się cieszy”. Po czarnej niedzieli, gdy protesty przeciw postawie Kościoła przybrały niespotykaną do tej pory skalę i formę, już tak ogromnie się nie cieszył. W panice tłumaczył, że to nie Kościół stanowi w Polsce prawo i nie biskupi oceniają zgodność ustaw z konstytucją. Stało się jasne, że wraz z niemal całkowitym zakazem przerywania ciąży została przekroczona czerwona linia. Społeczny gniew wylał się na ulice, a jedno z haseł protestu brzmi „To jest wojna”; wojna wypowiedziana nie tylko władzy, ale i Kościołowi.

„To nie Kościół tę wojnę wywołał. Naprawdę nie chcieliśmy tej wojny” – tłumaczył bezradnie ks. Leszek Gęsiak, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. „To stało się problemem politycznym, a nie powinno być” (za te słowa zresztą rzucili się na księdza prawicowi publicyści).

Tylko że to od początku był problem polityczny, a Kościół był w tej grze jednym z najpotężniejszych graczy, bezwzględnie egzekwując od państwa zapisy legislacyjne zgodne ze swoją nauką, z którą nie potrafił dotrzeć do wiernych w inny sposób. Pamiętamy przecież, kto zainicjował w latach 90. wejście w życie jednej z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych na świecie, wywołując już wtedy pokłady społecznego gniewu. Kto zablokował referendum w tej sprawie, głosząc, że kwestie moralne nie mogą podlegać głosowaniu (to znaczy mogą, ale przez posłusznych Kościołowi polityków). Kto nazywał działaczki kobiece „betonem, którego nie rozpuści nawet kwas solny” i kto blokował stanowczo wszelkie próby liberalizacji ustawy czy ułatwienie dostępu do antykoncepcji.

Polityka 45.2020 (3286) z dnia 03.11.2020; Temat tygodnia; s. 15
Reklama