Każdego dnia trwa gdzieś wojna. Tysiące cywilów próbuje nakarmić swoje dzieci, znaleźć dach nad głową czy po prostu przeżyć kolejny dzień. W tegorocznej edycji festiwalu Docs Against Gravity pokazano kilka filmów dokumentalnych, które przedstawiały obraz desperackiej walki o normalność w czasie grozy. Syria, Iran, miasta zniszczone przez klęski żywiołowe czy katastrofy jądrowe – wszędzie tam obserwujemy kobiety gotujące resztki jedzenia, mężczyzn poprawiających koc na piwnicznym legowisku, dzieci bawiące się tym, co mają pod ręką. Dorastające w czasach ostatecznych. A kiedy opada kurz, kiedy milkną strzały i huk bombardowań, zaczyna się nowe. Tak było i w Polsce.
Historyk Marcin Zaremba używa sformułowania „społeczeństwo zgruzowane”, by wyjaśnić, na czym polegała powojenna pamięć zbiorowa. Uważa, że po wojnie mieszkańcy i mieszkanki mieli wiele tożsamości, w tym rodzinną (nastawioną na ratowanie i dbanie o dobro najbliższych) i narodową (w dużej mierze ksenofobiczną i straumatyzowaną). Między nimi rozciągała się próżnia socjologiczna – „zgruzowanie” świadomości społecznej przez zgliszcza dotychczasowego systemu wartości i tego, co powstawało na jego miejscu. Wszędobylskie ruiny stawały się elementem tożsamościowym. Pozostałości miasta przypominały o zniszczeniach dokonanych przez wojska niemieckie oraz o skali bezpowrotnie utraconych budynków i założeń urbanistycznych.
Nawiązywała do tego wystawa „Warszawa oskarża”, zorganizowana w Muzeum Narodowym w maju 1945 r. Przygotowana na zlecenie Biura Odbudowy Stolicy, przedstawiała pozostałości pookupacyjne: wydobyte eksponaty muzealne, zniszczone przedmioty i artefakty. Ruiny i zgliszcza stały się niemym symbolem wojny i jej konsekwencji dla życia ludzi. Życia, które jeszcze przez wiele lat musiało zmagać się z konsekwencjami wojny.