Umieszczona na dziedzińcu Muzeum Narodowego w Warszawie instalacja „Zatrute źródło” Jerzego Kaliny (rocznik 1944) przynajmniej w mediach społecznościowych budzi większe emocje niż układanki w rządzącej koalicji. Przedstawia Jana Pawła II z głazem wycelowanym w zabarwioną na czerwono sadzawkę, metaforę – jak wyjaśniał swe intencje sam twórca – pełzającej rewolucji. „Czerwonych złogów z polskich ulic do tej pory nie pozbyliśmy się. Znów do głosu dochodzi grupa radykalnych ludzi, których mentorzy z wyżyn pierwszomajowych trybun słali maszerującemu ludowi najlepszą z możliwych socjalistyczną nowinę. Teraz widzimy, jak z czerwonej flagi towarzystwo przeszło na tęczową. Chciałbym, żeby skończyły się te ekscesy z symbolami religijnymi. Dotyka mnie to osobiście” – wyjaśniał Kalina. Ale oczywiste są też skojarzenia z dziełem „Dziewiąta godzina” Maurizio Cattelana, z papieżem przygniecionym meteorytem, ustawionym przy warszawskiej Zachęcie w 1999 r. i budzącym nie mniejsze kontrowersje. Kalina przyznał, że praca Włocha obraziła go jako Polaka katolika. Reaguje jednak z refleksem szachisty.
Wszystkie te okoliczności razem wzięte złożyły się w internecie w śmieszno-straszny obrazek, a raczej wiele obrazków – memów przedstawiających Jana Pawła II ciskającego głaz w pobliską siedzibę Telewizji Polskiej czy prezesa PiS, ładującego kamień do luku bagażowego w samolocie i brodzącego w barszczu. W wariancie poważnym: skąpanego we krwi ofiar pedofilów w sutannach. Gdzieniegdzie papież Kaliny towarzyszy papieżowi Cattelana z podpisem: „Dlaczego papieże się nie lubią? :(”.
A dlaczego z Jana Pawła II łatwiej dziś zadrwić niż dekadę czy dwie temu? – W psychologii jak w fizyce: im mocniejsza akcja, tym mocniejsza reakcja – tłumaczy Andrzej Tucholski, psycholog z Uniwersytetu SWPS.