Kraj

Ból języka

Nowy słownik rodzi się wolnej niż nowa rzeczywistość.

Sądząc z medialnych relacji i emocji, najważniejszym wydarzeniem ostatnich dni (tygodni, miesięcy?) było podpisanie tajemniczego porozumienia między koalicjantami tzw. Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Kaczyński, podczas zdawkowej ceremonii złożenia podpisów (tradycyjnie, bez możliwości pytania o cokolwiek), oświadczył, że to radosna wiadomość dla Polaków. I dodał: „wierzę w to, co przed chwilą powiedziałem”. Trudno jednak uwierzyć, że ten wymęczony, niejasny pakt stabilizacyjny zapowiada cokolwiek innego niż czasowe zawieszenie broni między frakcjami obozu władzy. Także (ewentualne) sensacyjne wejście Kaczyńskiego do rządu w dziwnej roli wicenadpremiera, rozjemcy między Morawieckim i Ziobrą, nadzorcy służb siłowych, śledczych i specjalnych, wyraźnie wskazuje, gdzie znajdują się newralgiczne punkty nowego układu władzy i jakim zagrożeniom trzeba zapobiec. (Artykuł Mariusza Janickiego „Po burzy mgła”). Najkrócej: priorytetem staje się utrzymanie chwiejnej równowagi wewnątrz koalicji, także przez nowy podział stref wpływów oraz niedopuszczenie do wzajemnych ataków przy użyciu prowokacji, przecieków i haków.

Trudno sobie wyobrazić, aby poza kolejnymi aktami wojny kulturowej i propagandowej ten układ był zdolny do realnego usprawniania państwa (co widać po niezbornej walce z pandemią), nie mówiąc o podejmowaniu ciężkich wyzwań, jakie ma przed sobą cały zachodni świat, a które pandemia jeszcze nasiliła. W okres „multikryzysu” (klimat, demografia, finanse publiczne, edukacja, zdrowie...) nasze państwo weszło słabe, zajęte sobą, skupione na walce z urojonymi ideologiami. A przede wszystkim: ograniczone umysłowymi horyzontami i fizycznymi siłami jednego człowieka.

Polityka 40.2020 (3281) z dnia 29.09.2020; Przypisy; s. 6
Reklama