Trudno w czasach epidemii budować relację z elektoratem. Trzymanie odstępu i maseczki odstręczają od otwartych imprez. Ale co stoi na przeszkodzie tak po prostu pójść z sympatykami na piwo? Pomysł Sławomira Mentzena z Konfederacji okazał się strzałem w dziesiątkę. Objechał latem Polskę, informując poprzez media społecznościowe, gdzie będzie spędzał wieczory. Młoda publika waliła drzwiami i oknami, aby przy piwie posłuchać popularnego polityka. Żadnego zakrywania twarzy, ze skracaniem dystansu i miłym poczuciem, że udało się wykiwać „system”.
Pozostali liderzy koalicji także zresztą nie próżnowali. Śledząca ich poczynania analityczka internetu Anna Mierzyńska doliczy się później blisko 60 otwartych spotkań w sezonie urlopowym. Po cichu i bez wielkich deklaracji Konfederaci w praktyce realizowali więc mniej więcej to samo, o czym Rafał Trzaskowski jedynie mówił – budowali oddolny ruch poparcia.
Efekt to ponad 400 założonych klubów Konfederacji, które mają stać się miejscem dalszej integracji i budowania zaplecza. A także kuźnią przyszłych kadr, swoistym przedszkolem politycznym. Już daje to trzecie miejsce w partyjnych sondażach.
Od kuca do eksperta
„Dr Sławomir Mentzen. Ekonomista, przedsiębiorca, polityk”. Tak najczęściej bywa anonsowany przy okazji wywiadów i wykładów, których w sieci jest ogromna obfitość. Rocznik 1986. Zawsze elegancki, pod krawatem.
W partii KORWiN jest jednym z wiceszefów. Należy też do 12-osobowej rady liderów Konfederacji. Najpopularniejsza obecnie twarz umiarkowanego skrzydła tej formacji. Dla młodego pokolenia, którego polityczność uformowała się w przestrzeni cyfrowej, jest jednym z dyktatorów opinii. Starszym czytelnikom to nazwisko pewnie jednak niewiele mówi. – Rzadko się zdarza, żeby na ulicy ktoś mnie nie zaczepił – potwierdza sam Mentzen.