Tę bulwersującą rozgrywkę wyróżnia jej charakter. Dotychczas ludzie PiS oraz właściwie całej radykalnej prawicy sięgali po tę tragedię, żeby zdobyć uznanie u wyborców, z jednej strony ścigając się na radykalizm przekazu, z drugiej zaś uderzając w PO i liberalne elity rzekomo odpowiedzialne za katastrofę. Gdy smoleński ogień zaczął przygasać, paliwo stawało się coraz mniej użyteczne na zewnątrz. Jednak w środku – można wręcz powiedzieć, że im bliżej Jarosława Kaczyńskiego, tym bardziej – wciąż miało odpowiednią temperaturę, by dało się je wykorzystać.
Czytaj też: Kaczyński stawia przystawki pod ścianą
Ziobro podkopuje Morawieckiego
Pole do tego dał sam Antoni Macierewicz, który mimo wielu zapowiedzi wciąż jakoś nie może dotrzeć do „prawdy o Smoleńsku”, czyli opublikować raportu swojej podkomisji dowodzącego teorii o tzw. zamachu. Najnowszy termin to koniec września, choć to data tak mało konkretna jak komendy rosyjskich kontrolerów podawane 10 kwietnia. W co gra Macierewicz, wie już tylko on sam, ale opóźniając raport, dał przestrzeń Ziobrze, co ten skwapliwie wykorzystał.
Nakaz aresztowania trzech kontrolerów z prawnego punktu widzenia jest tyle wart co papier, na którym został wypisany, ale politycznie ma wielką moc w rozgrywkach wewnątrz obozu PiS i jego koalicjantów.
Ziobro musi zdawać sobie sprawę, że wiara w