Zakaz hodowli zwierząt futerkowych, ograniczenie uboju rytualnego tylko do potrzeb krajowych związków wyznaniowych, zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach, koniec z trzymaniem psów na krótkich łańcuchach. A do tego wzmocnienie kontroli społecznej nad ochroną zwierząt poprzez zwiększenie kompetencji organizacji pozarządowych – to założenia projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, zainicjowanego przez Forum Młodych PiS. Tym razem to byłaby naprawdę dobra zmiana. Przede wszystkim eliminująca najbardziej okrutne praktyki stosowane wobec zwierząt. Za niewinnie wyglądającymi na arenie sztuczkami kryje się ból i stres dzikich zwierząt, których psychika jest brutalnie łamana. Lisy, norki czy jenoty hodowane na futra całe życie trzymane są w ciasnych klatkach, co powoduje u nich zaburzenia zachowania, takie jak autoagresja, agresja czy wręcz kanibalizm. Ubój rytualny przypomina sceny z najgorszych horrorów.
Nowelizacja, która właśnie trafiła do Sejmu, ma duże szanse, aby przejść, ponieważ firmuje ją Jarosław Kaczyński. Określa się ją nawet jako „piątkę Kaczyńskiego”. Gdy poprzednio, w 2018 r., poparł podobne zmiany, minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski sprawił, że projekt trafił do sejmowej zamrażarki, choć podobno ochrona zwierząt to kwestia, którą traktuje osobiście.
Było jasne, że projekt wywoła protesty lobby futrzarskiego. I tym razem centrum oporu stało się Radio Maryja i blisko z nim związany lobbysta Szczepan Wójcik. Projekt nazwano tam „uderzeniem w całe rolnictwo”, a Wójcik oskarżył PiS o zdradę, sojusz z lewactwem i niemieckimi mediami (wstrząsający reportaż z fermy prowadzonej przez jego brata opublikował kilka godzin przed zapowiedzią nowelizacji portal Onet). Kaczyński uznał jednak, że może sobie na taki konflikt pozwolić.