Kraj

Władza straszy: Nie myj garów wodą z Wisły

Awaria oczyszczalni ścieków „Czajka” Awaria oczyszczalni ścieków „Czajka” Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Do tego m.in. sprowadza się rozesłany obywatelom alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Podtekst i cel wskazują, że RCB znów zostało użyte do celów innych niż te, do których je powołano.

„Uwaga! Główny Inspektor Sanitarny apeluje: w Wiśle, od Warszawy w stronę Gdańska, unikaj kąpieli i sportów wodnych. Nie używaj do mycia wody z rzeki” – SMS tej treści dostali mieszkańcy „strefy zagrożenia” ściekami zrzucanymi z kolektorów wprost do Wisły po awarii oczyszczalni „Czajka”.

Czytaj też: Alerty RCB. Kto i dlaczego wysyła je Polakom?

Warszawiacy nie zrobili prania

„Jakie to szczęście, że ta wiadomość została wysłana. Dzięki temu tysiące warszawiaków, które akurat szły nad Wisłę zrobić pranie, mogły zawrócić” – bezlitośnie punktuje ów rządowy alert portal Bezprawnik.pl. I precyzuje: „Czy znamy kogokolwiek, kto używa do mycia wody z rzeki? Czy w królowej polskich rzek, niebezpiecznej i niedostatecznie zabezpieczonej, kąpią się tłumy ludzi? Sporty wodne to też na Wiśle rzadkość. A mimo wszystko Rządowe Centrum Bezpieczeństwa postanowiło uruchomić narzędzie do ostrzegania przed naprawdę poważnymi klęskami żywiołowymi”.

Faktycznie. Jeśli nawet – wykazując maksimum dobrej woli – przyjąć, że pierwsza część alertu RCB mogłaby być uzasadniona, to zdanie drugie trąci kabaretem. Znaczenie ma i to, że podobnej, by tak rzec, niefrasobliwości Centrum dopuściło się ledwie kilka tygodni temu. Oto przed drugą turą głosowania w wyborach prezydenckich specjalnym alertem, ogłoszonym na dodatek w okresie tzw. ciszy wyborczej, przypomniało wszystkim rodakom, że osoby powyżej 60. roku życia, kobiety w ciąży i niepełnosprawni będą mogli wskazać swojego kandydata bez konieczności stania w ewentualnej kolejce.

Owszem, w sytuacji zagrożenia epidemią taki komunikat byłby może i zasadny, ale – jak znowu bezlitośnie wytyka Bezprawnik.pl – mająca dbać o bezpieczeństwo narodu instytucja pominęła jakoś w komunikacie inną grupę uprawnioną do głosowania bez kolejki: osoby z dzieckiem do trzech lat. Wzmocniło to tylko podejrzenia, że alert nie miał służyć poprawie bezpieczeństwa, lecz skłonieniu do pójścia do urn – mimo zagrożenia! – ludzi starszych, których PiS i Andrzej Duda traktowali jako najłatwiejszy do „złowienia” elektorat.

Czytaj też: Kolejna awaria „Czajki”. Trzaskowski odpiera zarzuty PiS

Kto się przejmie alertami RCB

Najgorsze jest pewnie co innego: otóż sam koncept rządowego i ponadresortowego centrum bezpieczeństwa jest znakomity. Instytucja powstała w 2008 r. Miała służyć monitorowaniu ewentualnych zagrożeń, informować o nich społeczeństwo oraz pomagać premierowi, stosownym ministrom i agendom administracyjnym w sytuacjach kryzysowych. Nie bez powodu w 2012 r. siedzibą RCB stał się Pałacyk Piłsudskiego przy Al. Ujazdowskich 5, w kompleksie budynków Kancelarii Rady Ministrów. Ulokowano w nim nowoczesne centrum operacyjne z węzłem komunikacyjnym do kontaktów z krajem (z bezpośrednim łączem z szefem rządu) oraz zagranicą, pomieszczeniem do łączności niejawnej, całodobowymi stanowiskami dyżurnymi itd.

To tam odbywały się spotkania sztabów w czasie powodzi, wielkich pożarów i podobnych sytuacji. Samo Centrum zapewniało wówczas, że siedziba ta „pozwoli na sprawniejsze i bardziej efektywne wykonywanie ustawowych obowiązków”. Jednak już pięć lat później, latem 2017 r., zostało z Al. Ujazdowskich wykwaterowane i przeniesione do gmachów resortu spraw wewnętrznych na ul. Rakowiecką. Wnioskował o to – wedle „Gazety Wyborczej” – ówczesny szef MSWiA Mariusz Kamiński, który w Pałacyku Piłsudskiego urządzić chciał biuro koordynatora służb specjalnych.

Co najważniejsze, jak zapewnia na swojej stronie samo RCB, alerty mają być wysyłane obywatelom „tylko w sytuacjach nadzwyczajnych, wtedy gdy występuje naprawdę duże prawdopodobieństwo bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia na znaczącym obszarze”. Chodzi o kataklizmy i groźne anomalie pogodowe lub sytuacje nadzwyczajne w rodzaju wielkich awarii czy ataku terrorystycznego. Taki sposób informowania o potencjalnym niebezpieczeństwie sprawdził się, zakodował w świadomości i został zaakceptowany. Ludzie uwierzyli w ostrzeżenia i zaczęli stosować się do zaleceń.

Tymczasem ostatnimi posunięciami Centrum podważa swój prestiż, ale i podcina sensowność swojego istnienia. Bo kto będzie dziś traktował poważnie komunikaty o politycznym podtekście, na dodatek zaś sugerujące, by nie używać do mycia wody z rzeki?

Czytaj też: Bitwa o wozy strażackie. Jak rząd PiS powiózł samorząd

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama