Tomasz Zdzikot, radny sejmiku mazowieckiego, były wiceminister w MON, którego w kwietniu PiS przesadził na fotel prezesa Poczty Polskiej, bo miał zorganizować powszechne wybory korespondencyjne, nie musi martwić się o jesienną rekonstrukcję rządu ani o swoje zarobki. Teraz zarabia w Poczcie 49 tys. zł (w MON zarabiał miesięcznie 11,7 tys. zł). Odkąd PiS pięć lat temu zaczął rządzić, to Zdzikotowi dobrze się powodzi, bo jeszcze w 2014 r. jako prawnik w KRRiT – jak wynika z jego ówczesnych oświadczeń majątkowych – miał roczny dochód w wysokości 50 tys. zł.
Mało kto już dziś pamięta, że Jarosław Kaczyński zadeklarował dwa lata temu, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. Dodał, że „ci, którzy funkcjonują w spółkach, są przez nas szanowani, jeżeli dobrze wypełniają swoje obowiązki, ale nie będziemy łączyć tych dwóch funkcji. Te osoby nie będą kandydowały na żadnym szczeblu samorządu”. A potem się okazało, że przez obietnicę prezesa nie bardzo jest kim wypełnić listy PiS w wyborach samorządowych, które odbyły się jesienią 2018 r. Dieta radnego wojewódzkiego nie może przekroczyć 2,6 tys. zł miesięcznie, ale bycie radnym otwiera perspektywy zawodowe i finansowe. Analiza oświadczeń majątkowych radnych wojewódzkich za miniony rok pokazuje, że z sukcesem znajdują pracę w państwowych urzędach, instytucjach i spółkach. Dostają podwyżki i awansują z politycznego klucza. Trzeba dodać, że w naszych analizach ograniczyliśmy się, ze względu na rozległość materii, do poziomu radnych wojewódzkich, a do tego dochodzą jeszcze samorządowcy niższych szczebli.
Zawrotne kariery
Józef Gawron, odwołany pod koniec 2018 r. z funkcji wicewojewody małopolskiego, stracił nieco na politycznym prestiżu, ale finansowo z pewnością mu się to opłacało.