JERZY BACZYŃSKI: Porozmawiajmy o Białorusi. Widziałem akurat filmik nagrany pod Stocznią Gdańską: młoda białoruska piosenkarka i Jacek Kleyff wykonywali „Mury”. Tak się to symbolicznie zapętliło w coś bardzo poruszającego: dramatyczne wezwanie do solidarności z Białorusią, również solidarności europejskiej. Co to by miało dzisiaj znaczyć: solidarność z Białorusią? Obiecać członkostwo w Unii?
DONALD TUSK: Wiadomo, że nie. I warto odczytywać intencje ludzi, którzy protestują. Oni dobrze wiedzą, że jeśli Aleksandr Łukaszenka przekona część opinii publicznej na Białorusi, że to jest importowana rewolucja, na życzenie Zachodu, to mogą mieć poważne kłopoty. Przede wszystkim mogą dać alibi Łukaszence czy Władimirowi Putinowi, że to jest walka geopolityczna, a nie walka o fundamentalne wartości. Trzeba być w związku z tym ostrożnym. To nie sztuka zademonstrować swój pogląd, żeby kilka dni później ci, o których nam chodzi, zapłacili za to jakąś straszną cenę. Uważam, że gorzej lub lepiej, ale UE jako całość nieźle zdaje egzamin, jeżeli chodzi o politykę wschodnią.
To narzekanie, że mało się angażuje w obronę Ukrainy, wydaje mi się bezzasadne. Skoro z definicji wiadomo, że nikt nie będzie zainteresowany gorącym konfliktem z Rosją o Ukrainę czy dzisiaj Białoruś, to trzeba szukać takich środków, które są w dyspozycji. Uważam, że ta presja ze strony Unii, zdolność do mobilizacji, te wstępne akty polityczne w Parlamencie Europejskim, Komisji są bardzo niewystarczające, jeśli ma się romantyczną wizję polityki, i są bardzo budujące, jeśli pomyśli sobie człowiek o tym, jakie problemy ma dzisiaj Unia.