PiS przyzwyczaiło nas już do tego, że pod hasłem walki z pandemią Covid-19 przemyca rozmaite mniej lub bardziej kontrowersyjne regulacje prawne, niezwiązane z troską o zdrowie Polaków. Służą mu do tego ustawy tarczowe i specustawa covidowa, których pojemność wydaje się nieograniczona. Co rusz trafiają tam wrzutki, oczywiście pod postacią projektów poselskich, bo nie trzeba ich z nikim konsultować ani dołączać oceny skutków regulacji. Sporo tych zaskakujących zmian ma charakter represyjny, zaostrzający odpowiedzialność przedsiębiorców, medyków i wielu grup zawodowych. Medycy pod wrażeniem czekających ich surowszych covidowych kar wyszli nawet na ulice, by protestować.
Są jednak i tacy którzy mogą liczyć na większą pobłażliwość Temidy: to politycy i urzędnicy. W ustawie „o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem Covid-19” pojawi się niebawem art. 10d: „Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania Covid-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszania tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby skutecznie utrudnione”. W uzasadnieniu wyjaśniono, że przepis ten będzie działał wstecz, bo wynika to z obowiązującej w prawie karnym reguły nakazującej sądowi stosowanie ustawy „względniejszej dla sprawcy”, czyli korzystniejszej. Projekt zyskał już nazwę „lex Sasin”, od nazwiska głównego beneficjenta, dla którego ma to być tarcza chroniąca przed odpowiedzialnością za straty spowodowane słynnymi niedoszłymi wyborami kopertowymi.
Prawnicy komentujący projekt lex Sasin nie zostawiają na nim suchej nitki. Dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego UJ: „Nie może być tak, że władza polityczna uchwala sobie przepis wyłączający odpowiedzialność karną tej władzy politycznej za czyny już popełnione przez tę właśnie władzę.