Jeżeli [sprawa Nowaka] będzie prowadzona właściwie, to nie widzę innej opcji, by na końcu tej nitki nie dotrzeć do postaci Donalda Tuska. Wydaje mi się, że to nie jest koniec, to nawet nie jest koniec początku. Śledczy naprawdę mają nad czym myśleć” – mówił w Polskim Radiu 24 Marcin Wikło, dziennikarz „wPolityce”, „Sieci” i TVP. I dodał, że w sprawie Sławomira Nowaka pojawiają się inne znane nazwiska.
Ciekawe jest to, że za przestępstwa popełniane na szkodę Ukrainy i na jej terenie Nowak odpowiada w Polsce. Służby specjalne obu państw współpracowały, ale całą chwałę zgarnia polskie CBA. To ono prowadziło działania operacyjne wobec Nowaka, i to na terenie obcego – bądź co bądź – państwa. Wygląda na to, że to strona polska, a nie ukraińska jest bardziej zainteresowana sprawą, w której pokrzywdzona ma być Ukraina. Może dlatego, że politycznie Nowak jest znacznie bardziej interesujący w Polsce niż na Ukrainie. I daje „wyjście” na PO i Donalda Tuska.
Sprawa „willi Kwaśniewskich” czy afera gruntowa, gdzie podsłuchiwano m.in. koalicjanta PiS, Andrzeja Leppera, dały służbom „wyjście” na środowiska SLD czy Samoobrony. Zakładając jednej osobie podsłuch – najzupełniej legalnie (chociaż w przypadku Leppera mógł być to podsłuch na tzw. enkę, czyli osobę nieznaną) – podsłuchuje się siłą rzeczy wszystkich, z którymi ona rozmawia. Dlatego podsłuchując Nowaka, PiS mogło mieć nie tylko informacje ze sztabu wyborczego Trzaskowskiego, ale także o życiu prywatnym polityków Platformy i osób powiązanych z nimi towarzysko, politycznie czy biznesowo. Taka wiedza daje dodatkową władzę.
Pokrzywdzeni na własne życzenie
Jeśli zebrany podczas inwigilacji materiał nie przydaje się do postawienia zarzutu osobie, której dotyczy, powinien zostać niezwłocznie zniszczony.