Kraj

Puste taczki opozycji

Od 2015 r. politycy opozycji mieli tylko jedno zadanie: odsunąć PiS od władzy. Wyborcy wybaczyliby im, gdyby nie przeforsowali ani jednej ustawy, nie wprowadzili żadnych dobrych rozwiązań prawnych. Tym, czego mogli żądać od swoich liderów, było przygotowanie się do nadchodzącego maratonu wyborczego. I dokładnie tego jednego zadania politycy opozycji nie wykonali. Przegrali cztery elekcje z rzędu.

Co przez te pięć lat robili posłowie opozycji? Chodzili do telewizji, gardłowali na wiecach, uczestniczyli w partyjnych grach. Gdy tylko była ku temu okazja, gaworzyli sobie z prezesem Kaczyńskim na sali sejmowej. Nie wątpię, że przejmowali się swoją rolą i źle znosili miażdżenie ich przez pisowski walec sejmowy, ataki nienawiści płynące pod ich adresem z prorządowych mediów czy hejt na portalach społecznościowych. Ale co konkretnie zrobili, by pokonać PiS?

Jarosław Kaczyński każdego dnia myśli tylko o jednym – jak zdobyć i utrzymać władzę. Ile czasu i wysiłku poświęcili politycy opozycji na to samo? Ile z dziesiątek milionów złotych, które dostają rocznie z budżetu państwa, poszło na badania społeczne i ekspertyzy tłumaczące wysokie notowania PiS? Ilu swoich działaczy wysłali do Stanów czy na zachód Europy, by podpatrywali najnowsze trendy w badaniach nad kampaniami, zachowaniami wyborczymi, neuropolityką, marketingiem politycznym? Ile weekendów poświęcili na ślęczenie z analitykami nad focusami, grafami, wykresami?

Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że był to margines ich aktywności. Że przez cały czas biegali z pustymi taczkami po Sejmie (by nawiązać do słynnego dowcipu z czasów PRL), po swoim okręgu wyborczym i mediach. Alarmowali o złowieszczości Kaczyńskiego, stawiali się na marszach KOD oraz na partyjnych wiecach. Ale nic z tego nie wyszło.

Polityka 32.2020 (3273) z dnia 04.08.2020; Komentarze; s. 7
Reklama