Stało się – Unia Europejska na kolanach. Musi wyskakiwać z kasy i dać nam 160 mld euro, które po prostu nam się należą. „To jest nieporównywalne z niczym wcześniejszym” – przyznał wicepremier Gliński w publicznym radiu, oceniając rozmiary porażki Unii.
No, może trochę przesadził, w końcu wcześniej była wiktoria wiedeńska czy choćby bitwa pod Grunwaldem, gdzie patriotyczne polskie rycerstwo w obronie chrześcijańskich wartości rozbiło elity antypolskiego rycerstwa europejskiego skupionego wokół Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego. Szkoda tylko, że zachłyśnięci sukcesem nie poszliśmy wtedy za ciosem i nie wyciągnęliśmy od Europy należnych nam funduszy, dzięki którym już wtedy mogliśmy doścignąć cywilizacyjnie Zachód i osiągnąć materialny poziom życia krzyżaków. Zamiast tego dostaliśmy dwa miecze, w dodatku nagie, co nas obrażało. Ekonomiczne skutki tego historycznego skandalu odczuwamy do dzisiaj.
Na szczęście przyszła pora, żeby przywódcy państw UE nam za wszystko zapłacili. „Uzyskaliśmy najwięcej, jak było można” – zapewnia prezes Jarosław Kaczyński, dając do zrozumienia, że wyszarpanie większych pieniędzy od tych skąpców nie było w ludzkiej mocy. Uzyskana kasa powinna się przyczynić do dalszego rozwoju i wzmocnienia Polski. Chodzi o to, żeby w kolejnej perspektywie budżetowej Polska była dzięki tej kasie tak silna, żeby dała radę wyrwać jeszcze więcej kasy.
O ile pod Wiedniem Sobieskiemu udało się zatrzymać potęgę turecką, o tyle w Brukseli Morawieckiemu udało się zatrzymać wrogi Polsce mechanizm uzależnienia funduszy od stanu praworządności. Premier uspokaja, że ten nieludzki mechanizm już Polsce nie zagraża i zapewnia, że powrotu do praworządności w Polsce nie ma. Nie po to rząd PiS od zasad praworządności odszedł, żeby teraz wracał do nich, straszony jakimś mechanizmem.