Kraj

Kogo ruszy ruch

Z PiS nie wygrają wolne elektrony, skłóceni i kapryśni liderzy, łańcuchy świateł i szturm czarnych parasolek.

Nastrój rozczarowania po wyborach, choć naturalny, nie jest aż tak dojmujący, jak mogłoby się wydawać. Jednak te ponad 10 mln głosów na Trzaskowskiego zrobiły wrażenie po opozycyjnej stronie, a chyba także na politykach PiS, którzy jakoś specjalnie nie triumfują. Być może są już zajęci sprawami dziejącymi się wewnątrz obozu władzy, skąd dochodzą sygnały zapowiadające nowe „porządki w rodzinie”. Jednak dla rządzących myśl, że teraz będą robić coś w kontrze wobec tak znacznej części społeczeństwa, wydaje się mieć znaczenie. Nawet jeśli nie jest to w całości Polska Trzaskowskiego, widać skalę sprzeciwu wobec polityki Jarosława Kaczyńskiego. Publicyści związani z PiS ironizują, że na tej samej zasadzie w 2015 r. niewiele mniejszą, bo ponad 8-milionową „armię” miał pokonany Komorowski i nic z tego nie wynikało. Ale nawet oni zdają sobie sprawę, że to nie to samo.

Inna była teraz atmosfera i temperatura, daleko większe zaangażowanie środowisk opozycyjnych i pojedynczych obywateli, ruszyła się młodzież, bardzo aktywne stały się samorządy. Nagle nie-PiS nabrał konkretnych kształtów, poznał się sam ze sobą, pojawiła się nowa emocja. To wciąż za mało na pokonanie PiS, ale może w ten sposób opozycja zrozumiała, że proste rezerwy zostały wyczerpane i opierając się na tym, co już zostało osiągnięte, trzeba szukać nowych rozwiązań.

Nie obyło się bez rozliczeń i pretensji. Politycy Platformy dali do zrozumienia, że wyborcy opozycyjnych kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze, nie dość wsparli Trzaskowskiego i to przyczyniło się do jego porażki. Szymon Hołownia i Włodzimierz Czarzasty nie pozostali dłużni, zarzucając Platformie arogancję, nieudolność i szóstą klęskę w starciu z PiS z rzędu.

Polityka 30.2020 (3271) z dnia 21.07.2020; Przypisy; s. 6
Reklama