„Jeżeli ktoś uważa, że warto być Polakiem, to musi być po tej stronie, która broni tradycyjnych wartości, która chce przebudowywać rzeczywistość tak, żeby była ona bardziej sprawiedliwa. Żeby wszystko to, co się wokół nas dzieje i ma charakter publiczny, było prowadzone w sposób nie tylko sprawiedliwy, ale i sprawny” – stwierdził Kaczyński w radiowej Jedynce w niedzielę.
Czytaj też: Panie Andrzeju, to się już nie sklei
Konflikt – oś polityki Kaczyńskiego
Nikt nie ma prawa wykluczać z polskości swych przeciwników politycznych ani obywateli, którzy na nich głosują. To nie są standardy demokratycznej debaty, to nikczemność polityczna i moralna, godząca w więź narodową. A wskutek tego wielkie zagrożenie dla pokoju społecznego.
Kaczyński z rozpalania konfliktu w Polsce uczynił oś swej polityki. Gdy wraca do tego brudnego chwytu już po wyborach prezydenckich, demoluje nie tylko politykę i atmosferę społeczną. Wystawia również na pośmiewisko pojednawczy przekaz Andrzeja Dudy i pozbawia go szansy na wolną od wykluczania całych grup społecznych drugą kadencję.
Nie można się na to godzić. Obóz Rafała Trzaskowskiego nigdy nie posunął się do takich metod. Przeciwnie, Trzaskowski wielokrotnie deklarował, że jest gotów rozmawiać z każdym, także ze zwolennikami swego rywala i z jego obozem politycznym. Nie powiedział nigdy, że kto głosuje na Dudę, nie ma polskiego serca.
Czytaj też: Co teraz zrobi PiS, co opozycja? Krajobraz po bitwie
Pedagogika pogardy i polityka strachu
Wara Kaczyńskiemu od definiowania, kto jest, a kto nie jest Polakiem, kto ma, a kto nie ma polskiej duszy. Siłą polskości jest wielość spojrzeń na naszą historię, kulturę, politykę, tradycję, zespół wartości. Pięknie pokazuje to preambuła naszej konstytucji. Częścią tej tradycji jest formuła, iż żaden władca nie jest panem sumień obywateli Rzeczypospolitej.
Nie dajmy się sprowokować do tłumaczenia się, że nie jesteśmy wielbłądami. Odrzućmy próby redukowania polskości do przynależności do PiS i wyborców prezydenta Dudy. Pytajmy Kaczyńskiego i jego popleczników, jak się jego słowa mają do życiorysów, słów i czynów ludzi w obecnej elicie władzy. Nie bójmy się mówić: „sprawdzam”. Od wszystkich przytomnych w obozie Zjednoczonej Prawicy powinniśmy oczekiwać odcięcia się od tej pedagogiki pogardy i polityki strachu. Niechże mają odwagę zabrać głos ludzie Kościoła. To jest ten moment.
Sierakowski: To było starcie Armii Czerwonej z Armią Hamletów