Kraj

Smutny wybór, ale wybór

Ponad połowa z blisko 70 proc. uprawnionych do głosowania Polaków poparła Andrzeja Dudę. Ponad połowa z blisko 70 proc. uprawnionych do głosowania Polaków poparła Andrzeja Dudę. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Dudę poparła ponad połowa z blisko 70 proc. uprawnionych do głosowania. Nie można tego kwestionować argumentami o zaczadzeniu 500 plus. Większość społeczeństwa po prostu woli politykę PiS od polityki rządu poprzedniego.

Nie były to wybory przeprowadzone uczciwie – choćby z powodu nieprawdopodobnej w kraju chcącym uchodzić za demokratyczny propagandy na rzecz urzędującego prezydenta. Nie były to wybory zgodne z konstytucją już choćby dlatego, że ich reguły uchwalono w sposób sprzeczny z nią, a same reguły nie były równe dla wszystkich kandydatów: jednym zaliczono podpisy zbierane przez miesiąc, podczas gdy nowi (np. Rafał Trzaskowski) mieli na rejestrację komitetu i zbiórkę podpisów dziesięć dni.

Czytaj też: Cokolwiek się stanie, zwycięzca nie może wziąć wszystkiego

PiS miał plan B, a nawet C

Wielu prawników – w tym byli rzecznicy praw obywatelskich Ewa Łętowska i Andrzej Zoll, a także urzędujący RPO Adam Bodnar – mówili, że w sensie prawnym to nie są wybory, a co najwyżej plebiscyt. Ale blisko 70 proc. społeczeństwa, w tym ci, którzy uznali, że to plebiscyt, poszli do głosowania. Choćby wymienieni rzecznicy czy pisząca te słowa. A skoro poszliśmy, to nie ma co teraz kwestionować prawdziwości tych wyborów.

Prawnicy i politycy opozycji podejrzewali, że gdyby zwyciężył Rafał Trzaskowski, to PiS miał plan B: Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego orzeknie nieważność wyborów z przyczyn konstytucyjnych lub uznając protesty wyborcze, stwierdzi, że rozmaite uchybienia miały wpływ na wynik. Możliwy był też plan C: Izba Kontroli Nadzwyczajnej, która zamiast 90 dni dostała tylko 30 na stwierdzenie ważności wyborów, nie wyrobi się w tym terminie. A wtedy upłynie kadencja Andrzeja Dudy i funkcję prezydenta pełnić będzie marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Co dalej? Prawnicy uważali, że kolejne wybory. Wobec zwycięstwa Dudy plany B i C – jeśli istniały – są bezużyteczne dla PiS.

Czytaj też: Jak teraz działa Sąd Najwyższy? Właśnie dostaliśmy próbkę

Co z ważnością wyborów prezydenckich?

Ale protesty można składać – do Sądu Najwyższego. Mamy na to trzy dni od daty ogłoszenia wyników przez PKW, czyli od dzisiaj. Muszą być wysłane pocztą. Głosujący za granicą mogą to zrobić za pośrednictwem konsula, ale muszą ustanowić w Polsce swojego pełnomocnika przed SN. Trzeba wskazać konkretną nieprawidłowość (że nie dostarczono na czas karty do głosowania albo była niepodstemplowana) i dowody. Protesty rozpatrują trzyosobowe składy Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Uznanie konkretnego protestu za słuszny nie oznacza unieważnienia wyborów. Skala i rodzaj nieprawidłowości muszą być takie, by orzekający o ważności wyborów pełny skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN uznał, że miały wpływ na wynik.

Szostkiewicz: Coś trzasło, bez względu na ostateczny wynik

To, czy miały wpływ, zależy przede wszystkim od różnicy głosów między kandydatami. Jeśli wyniesie np. pół miliona, to wpływ na wynik głosowania miałyby tylko nieprawidłowości tej skali. A więc jeśli np. wśród miliona warszawiaków, którzy zagłosowali, połowa dostała nieostemplowane karty, byłaby to okoliczność mogąca mieć wpływ na wynik, bo głosy na nieostemplowanych kartach są nieważne.

Innym zarzutem może być zaangażowanie mediów rządowych i całego rządu w promowanie Dudy. Na tę patologię i jej wpływ na prawidłowość wyborów zwraca uwagę misja OBWE, która je obserwowała. O ile jednak można matematycznie wyliczyć, ilu wyborców np. nie mogło zagłosować za granicą, bo nie dostało lub dostało za późno karty do głosowania, o tyle nie da się obliczyć wpływu propagandy rządowych mediów.

Co z Izbą Kontroli Nadzwyczajnej?

Raz już mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją, gdy w wyborach w 1995 r. Aleksander Kwaśniewski wprowadził wyborców w błąd, że ma wyższe wykształcenie, podczas gdy jedynie skończył studia. Tytułu magistra nie zdobył. Jego przewaga nad Wałęsą wyniosła 650 tys. głosów. SN uznał, że wprowadzenie w błąd nie miało wpływu na wynik, bo różnica była za duża. Orzeczenie zapadło stosunkiem 12:5 i do dziś budzi wątpliwości w świecie prawników.

Osobną kwestią jest, czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, zawieszona przecież orzeczeniem trzech połączonych Izb SN, w ogóle może działać, w tym oceniać ważność wyborów. Według wyroku TSUE z listopada zeszłego roku, jeśli zakwestionuje się prawo do orzekania którejś Izby SN (wtedy TSUE oceniał Izbę Dyscyplinarną), to jej funkcje przejmuje ta, która wcześniej rozpatrywała tego typu sprawy. W przypadku oceny ważności wyborów będzie to Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Czy Izba Pracy (przypomnijmy: jedna z trzech uczestniczących w wydaniu uchwały zawieszającej Izby: Kontroli Nadzwyczajnej i Dyscyplinarną) będzie konsekwentna i podejmie próbę orzekania w sprawie ważności wyborów? Fakt, że będzie to trudne, bo skargi przejmie Izba Kontroli. Nawet gdyby wyborcy kierowali je do Izby Pracy, o przekazywaniu korespondencji decyduje nowa pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska. Która zadeklarowała, że nie akceptuje uchwały trzech połączonych Izb SN i zrobi, co się da, żeby ją unieważnić.

Gdzie z protestem wyborczym?

Gdzie mają kierować protesty wyborcze ci, którzy nie uznają legalności działania Izby Kontroli Nadzwyczajnej? Gdyby Izba Pracy dała sygnał, że chce orzec w sprawie ważności wyborów, decyzja byłaby łatwiejsza.

Inna sprawa, że poziom degradacji praworządności zaszedł w Polsce tak daleko, że w zasadzie nie da się nie popadać w prawne, logiczne i moralne sprzeczności. Nie ma już wyboru pomiędzy prawym i bezprawnym. Są wybory bardziej i mniej toksyczne. Tak było z decyzją o pójściu na niekonstytucyjne wybory. I tak będzie zapewne z wyborczymi protestami.

Czytaj też: Sądy rażone pandemią

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną