Kraj

Zamiast debaty. Dobry Trzaskowski w Lesznie

Rafał Trzaskowski podczas debaty prezydenckiej w Lesznie Rafał Trzaskowski podczas debaty prezydenckiej w Lesznie Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
Spotkanie Trzaskowskiego oceniam pozytywnie, na czwórkę w skali od 0 do 5. Na „arenę prezydencką” kandydat KO przyszedł przygotowany merytorycznie i marketingowo.

Nawet najlepsza konferencja prasowa nie zastąpi debaty prezydenckiej na żywo. A ja kocham debatę. W niej liczą się nie tylko argumenty, ale też riposty, mowa ciała, chemia międzyludzka, osobowość, kultura osobista i językowa, zdolność do panowania nad emocjami. I wszystko staje się jasne: tak, głosuję na X. Albo nie, zmieniam zdanie, głosuję na Y. Dodatkowy bonus to mobilizacja leniwych, niezdecydowanych lub obojętnych. Jeśli obejrzą taki pojedynek, raczej pójdą głosować. Dlatego finalna debata prezydencka to dziś elementarz demokratycznej kultury politycznej. A to, że w tej kampanii w ogóle może jej nie być, jest wielką porażką naszej demokracji.

Trzaskowski nie wypadł sroce spod ogona

Spotkanie Rafała Trzaskowskiego z przedstawicielami redakcji oceniam pozytywnie, na czwórkę w skali od 0 do 5. Na tę „arenę prezydencką” kandydat Koalicji Obywatelskiej przyszedł przygotowany pod względem merytorycznym i marketingowym. Nawet na pytania zaczepne – była ich mniejszość – odpowiadał spokojnie, przyniósł szklankę wody przedstawicielce „Faktu”, gdy zasłabła. Odpowiedzi przeplatał wątkami osobistymi, wspominając wielokrotnie o żonie i córce, z którą odrabiał lekcje podczas zdalnej nauki czasu pandemii.

Zarazem dyskretnie podkreślał, że w polityce nie wypadł sroce spod ogona, ma duże doświadczenie, chce i potrafi być niezależny, ale zamierza się konsultować przed podejmowaniem decyzji. Powtórzył mantrę, że czas Donalda Tuska w polityce polskiej już minął. Teraz chodzi o to, by minął też czas Jarosława Kaczyńskiego. Ripostował, że potrafi być nie tylko samodzielny, ale i samokrytyczny, za to nigdy nie słyszał, aby prezydent Duda choć raz skrytykował Kaczyńskiego czy PiS.

Briefing przebiegł bez zaskoczeń, pan Rafał przypomniał znane już nam swoje poglądy na wszystkie ważne tematy obecnej debaty publicznej. Nie porwał, ale nie zaliczył wpadki. Realizował scenariusz: jestem twardy, ale zdolny do zdrowego kompromisu z obozem rządzącym, otwarty na dialog i współpracę. O „krzesło” z PiS wadził się nie będzie, ale nie zgodzi się na niszczenie pozycji Polski w Unii Europejskiej, na ograniczanie wolności mediów i internetu, sędziów, a szczególnie samorządów, bo bez nich „nie ma wolnej Polski”.

Czytaj też: „Drugie połówki” kandydatów. Różne jak Melania i Michelle

Pierwsza wizyta? Bruksela

Taki centrystyczny przekaz miał do Trzaskowskiego przekonać wyborców wciąż niezdecydowanych, czy głosować na niego, czy na Andrzeja Dudę. Dlatego Trzaskowski robił też uniki. W kwestii deklaracji stambulskiej, aktu odnowy demokracji, a nawet zaprzysiężenia sędziów, których Duda nie zaprzysiągł, choć powinien. Za to jasno odpowiedział, że nie chce „ślepej rewolucji”, przyspieszonych wyborów parlamentarnych, podwyższenia wieku emerytalnego, a pierwszą stolicą, jaką by odwiedził po wygranej, byłaby Bruksela. Dodał, że od razu zaprosiłby też do Warszawy prezydenta Macrona, aby reaktywować tzw. trójkąt weimarski (słusznie!).

W sumie było miło, merytorycznie, konstruktywnie i kulturalnie. Wyraźny pozytywny kontrast z kampanią Dudy i łże-debatą w TVP przed pierwszą turą. Ponieważ jednak kocham prawdziwe prezydenckie debaty twarzą w twarz, ogromnie żałuję, że obaj rywale poszli po linii mniejszego oporu. Rafał Trzaskowski miał w Lesznie pusty pulpit dla Andrzeja Dudy. Wciąż czekam na prawdziwą debatę, a nie jej namiastki. Pewno się nie doczekam, ale się nie obrażę i pójdę głosować, bo w końcu to jest teraz najważniejsze.

Czytaj też: Życie pod żyrandolem – czyli pięć lat Dudów w Pałacu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną