W tej dziwnej kampanii wszystko może się zdarzyć. Nawet debatowanie kandydatów z samymi sobą. To, że nie doszło do spotkania dwóch pretendentów, jest porażką i tak już niedomagającej polskiej demokracji, lecz również stratą dla któregoś z kandydatów. Dla którego? Skoro zamiast debaty były dwa konkurencyjne programy w telewizji, to zapewne każdy z nich uważa się za zwycięzcę. Podobnie też mogą myśleć widzowie, bo przecież tylko niewielu obejrzy oba programy i będzie mogło je porównać. Faktycznie, jeśli w ogóle można w takiej osobliwej sytuacji mówić o zwycięzcy, to będzie nim ten, kto przekona większą liczbę ludzi, że brak debaty został zawiniony przez drugą stronę.
Duda sypał liczbami jak z rękawa
Dlatego właśnie TVP, organizatorka debaty w Końskich, ze szczególną starannością podkreślała nieobecność Rafała Trzaskowskiego. Co chwila oglądaliśmy pustą mównicę. Co chwila red. Michał Adamczyk, prowadzący imprezę, wyzłośliwiał się na kandydata opozycji, używając wyrażeń w rodzaju „nie znalazł czasu, by odpowiedzieć na państwa pytania”, „ludzie przejechali steki kilometrów, żeby przybyć do Końskich, a Rafał Trzaskowski...”.
Rafał Trzaskowski twierdził, że spotkanie w Końskich będzie tzw. ustawką. I faktycznie wszystko wskazuje na to, że prezydent z góry znał pytania, jakie były mu stawiane, a nawet zadające je osoby (przynajmniej niektóre) zostały przez organizatorów poinstruowane. Dowodów na to nie mam, lecz niebywała gładkość i swada, z jaką Andrzej Duda odpowiadał na pytania, przemawia za hipotezą, że nie były mu nieznane. Sypał liczbami jak z rękawa, mówił elokwentnie i gładko, jakby czytał z promptera.
Tymczasem zadający pytania mieszkańcy Końskich byli bardzo niepewni siebie, zacinali się i zachowywali tak, jakby z wielką tremą przyszło im wykonać trudne zadanie. Powtarzam jednak – to tylko poszlaki, a nie dowody. Za to z całą pewnością można powiedzieć, że wszystkie pytania były wygodne dla Dudy, pozwalając mu powtórzyć to, co mówi każdego dnia, jeżdżąc po kraju, jakkolwiek z dodaniem pewnych nowych elementów. Najważniejszym novum retoryki było stanowcze podkreślanie, że jest prezydentem niezależnym, który kilkakrotnie wetował ustawy. Zadano mu pytanie o partyjność, a potem, na koniec programu, jeszcze do tego wrócił, zapewniając: „Ja swoje zdanie mam i będę je mieć”. W ten sposób Duda chciał wytrącić Trzaskowskiemu argument (zresztą oczywisty), że jako prezydent jest zaledwie funkcjonariuszem Jarosława Kaczyńskiego, a także skontrować deklarację swego rywala, który niezależność postawił w centrum swojej kampanii.
Będzie bogato i po Bożemu
Poza tym nie usłyszeliśmy nic nowego. Duda zapewnia, że powtórny wybór da gwarancję kontynuacji i rozwoju programów socjalnych, zapewni wielkie i małe inwestycje, wzrost zatrudnienia i płac, a także zabezpieczy Polskę przed liberalnymi ekscesami obyczajowymi, na które naraża nas Zachód. Jeśli wygrałby Trzaskowski, tytułowany konsekwentnie „panem wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej”, wszystko byłoby odwrotnie. Skąd będą na to wszystko pieniądze? Tego nie wiemy, ale tak czy inaczej kryzys to już bardziej przeszłość niż przyszłość, a wszyscy przedsiębiorcy i pracownicy mogą być pewni, że państwo będzie się nimi opiekować. Celem Dudy jest rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój. Oraz „społeczna gospodarka rynkowa”. Jednym słowem: jeśli znów mnie wybierzecie, będzie bogato i po Bożemu.
Impreza podzielona była na dwie części. W pierwszej, formalnej, Duda odpowiadał na nagrane wcześniej pytania mieszkańców Końskich oraz internautów. Pytań było 11. Duda miał na każdą odpowiedź po 2 min i 45 s (te sekundy to tytułem riposty na stanowisko nieobecnego adwersarza) i wszystko to odbywało się bez publiczności, co – jak wyjaśnił red. Adamczyk – było żądaniem sztabu Trzaskowskiego. W drugiej, nieformalnej części w studiu pojawiło się ok. 20 mieszkańców Końskich, którzy nadal zadawali pytania.
Pytania o kontynuację programów socjalnych dawały Dudzie okazję do wychwalania swojej działalności i kluczowej roli w ich powstaniu. Mówił dosłownie: „dzięki mnie i rządowi...”, „prowadziłem mądrą politykę”. Takie było bowiem założenie retoryczne, że wrażenie siły i sprawczości jest wartością, za którą warto zapłacić samochwalstwem. Dla porządku powtórzmy: wszystkie programy będą kontynuowane, a będą i kolejne. Jeden z nich to dodatkowy miliard złotych na rolnictwo, wyrównujący straty rolników wynikające z epidemii. Oczywiście przypomniano, że w nowej perspektywie budżetowej UE na rolnictwo będzie więcej pieniędzy. Duda nie omieszkał przypisać sobie zasługi.
Ignorancja i oszczerstwa pod adresem rywala
Jak zatrzymać młodzież w Polsce? Cóż, już teraz nie płacą PIT, ale będzie tylko lepiej. W Polsce inwestują Microsoft i Google, będą nowe miejsca pracy. A co z wolnością i „podatkami od smartfonów”? Takie rzeczy jak ACTA i ACTA2 to popierała Platforma, a nie PiS. Nie będzie żadnego maszynowego śledzenia internetu, co jednak nie znaczy, że nie należy ścigać hejtu i zniesławień.
Czy rodzice będą mieli gwarancję, że ich dzieci będą w szkole nauczane zgodnie z ich wartościami i światopoglądem? Jak najbardziej – gwarantuje im to konstytucja. Dlatego Duda wniósł do Sejmu projekt ustawy wymagającej od każdej organizacji pragnącej odbywać w szkole zajęcia z młodzieżą, aby uzyskała na to zgodę rodziców.
Niepokój o moralną integralność narodu nie kończy się na zagrożeniu „ideologią LGBT”. Pewien mieszkaniec powiada: „mówicie o LGBT, lecz co z eutanazją?”. Tego się nie spodziewaliśmy – jak widać, propaganda wyborcza sięga głęboko do „agendy” kościelnej, najwyraźniej chcąc zjednać ultrakonserwatywnych wyborców. I w tym miejscu – muszę to powiedzieć – Duda popisał się hipokryzją i ignorancją, powtarzając standardowe bzdurne i oszczercze klisze, jakie na temat eutanazji wygłaszają najbardziej radykalni księża. Posunął się nawet do zapowiedzi, że bojący się o własne życie chorzy z krajów, gdzie eutanazja jest legalna, będą przeprowadzać się do Polski. Muszę powiedzieć, że mieszanie eutanazji na żądanie chorego z uśmiercaniem chorych wbrew ich woli stanowi wyjątkowo podłą manipulację, a mylenie eutanazji z „odłączaniem od respiratora”, czym również popisał się Duda, jest dowodem kompletnej ignorancji w tych sprawach.
Pytanie o zatrudnianie przez miasta zagranicznych firm celem wykonywania usług publicznych dało Dudzie okazję do rzucenia oszczerstwa pod adresem Trzaskowskiego. Skoro autobus, który w Warszawie niedawno spadł z wiaduktu, należał do niemieckiej firmy, to znaczy, że władze miasta nie wykonały właściwie swych obowiązków nadzorczych i „nie powinny pełnić swojej funkcji”. Jak widać, PiS nie ustaje w propagandowym wykorzystywaniu ofiar tragedii. Taką ma już tradycję.
Dostanie się też małym miastom, jak Końskie
Dalsze pytania dały Dudzie sposobność pochwalenia się wspaniałymi sukcesami na polu współpracy z USA, dzięki której będziemy mieli uprzywilejowany dostęp do lekarstwa na Covid-19, a także z Chinami, dokąd będziemy masowo eksportować żywność. Trump i Xi Jinping występują w teatrzyku wyborczym Dudy w rolach wielkich przyjaciół – za to przywódcy największych krajów Unii Europejskiej bynajmniej. Na pytanie, czy zacieśnianie współpracy z USA nie odbije się na relacjach z UE, Duda wymownie nie raczył odpowiedzieć. Unia występuje w jego wypowiedziach wyłącznie jako bankomat, którym trzeba umiejętnie potrząsać, aby wyszło z niego więcej gotówki.
Znów pytania o świadczenia. Tak, będzie i „13.” i „14.” – „to kwestia mojego honoru”, zarzekał się Duda. Można by pomyśleć, że w świecie PiS nie ma już pandemii, kryzysu i recesji. Za to są wielkie inwestycje, takie jak Centralny Port Lotniczy „Solidarność”, przekop Mierzei Wiślanej, szybkie koleje itd. Dostanie się również małym miastom, takim jak Końskie. Duda zapowiedział powołanie Funduszu Inwestycji Lokalnych – bo za PO „zwijano”, a teraz będzie się rozwijać. Kto będzie te wszystkie wielkie i mniejsze inwestycje i z czego finansował – o takie rzeczy się w Końskich nie pyta.
W części nieoficjalnej pytano m.in. o zabezpieczenie dzieci przed adopcją przez pary homoseksualne. Na to z pewnością ustawione pytanie Duda odpowiedział, wyłuszczając swoją nader ekstrawagancką ideę wpisania takiego zakazu do konstytucji oraz stworzenia mechanizmu sprawdzania, czy osoba starająca się o przysposobienie dziecka przypadkiem nie żyje w związku homoseksualnym. Widać, że Duda znajduje się pod przemożnym wpływem fundamentalistów religijnych. Smutno było na to patrzeć. Równie deprymująca była deklaracja, że osobiście nie szczepi się przeciwko grypie i nie będzie się szczepił. Zapewnił, że obowiązkowych szczepień przeciw Covid-19 nie będzie, a przy okazji dał się poznać jako „kryptoantyszczepionkowiec”.
Debatę w Końskich oglądały 4 mln ludzi. To bardzo wiele. Należy przypuszczać, że byli to głównie wyborcy Dudy, lecz z pewnością nie tylko. Jeśli Duda miał przekonać do siebie – powiedzmy – pół miliona niezdecydowanych, którzy wybrali imprezę w Końskich, to mogło mu się udać. Na szczęście to samo można powiedzieć o Trzaskowskim i jego imprezie w Lesznie.