Choć formalnie partnerzy i małżonkowie pretendentów do najwyższych stanowisk nie powinni mieć wiele wspólnego ze sprawowaniem urzędu i podejmowanymi decyzjami, to siłą nawyku koncentrujemy się na „drugich połowach” kandydatów. Nie znam badań, które pokazywałyby, w jakim stopniu postać partnerki czy partnera przyszłego prezydenta waży na postawach wyborczych Polek i Polaków, jednak w każdej kampanii uśmiechy potencjalnych pierwszych dam czy pierwszych gentlemanów, a także rodzinna harmonia „pierwszego stadła” stanowią żelazny punkt programu.
Może zresztą słusznie. Postać i zachowanie partnera, a także sposób, w jaki kandydaci potrafili sobie poukładać życie prywatne, mówi w końcu bardzo dużo o tym, kim są i jakie wartości są dla nich ważne w praktyce. Dogrywka wyborów prezydenckich 2020 jest pod tym względem szczególnie pouczająca. Różnice między Agatą Dudą a Małgorzatą Trzaskowską są co najmniej tak uderzające, jak różnice w programach partii, które reprezentują ich mężowie. Obie są w jakimś sensie archetypiczne: jedna milcząca i bierna, dekoracyjna i dobrze ubrana, jest jak nasza lokalna wersja ozdabiającej kanapy Melanii Trump. Druga, uśmiechnięta, zdecydowana i mówiąca wprost, co myśli, jest pewnie bardziej zapatrzona w Michelle Obamę.
Trzaskowska. Prezydentowa z demonstracji
Małgorzata Trzaskowska, energiczna, jak to się mówi – fajna, pełna dobrej woli „pierwsza dama Warszawy”, to jedna z tych Polek, które dobrze znam ze wspólnych demonstracji.