Sytuacja decyzyjna w wyborach 12 lipca jest taka: jeden z kandydatów urzędował w roli prezydenta przez pięć lat, a drugi jest tylko pretendentem. Obu można i trzeba oceniać po tym, co mówią o przeszłości i jakie mają plany na przyszłość. Nie ma jednak symetrii w tym względzie. Andrzej Duda (dalej AD) był decydentem. Nawet jeśli fikcyjnym, co jest tajemnicą poliszynela, to jest odpowiedzialny za działania jako głowa państwa, a Rafał Trzaskowski (dalej RT) odpowiada jako parlamentarzysta, były minister, prezydent miasta. Stolica już go oceniła w pierwszej turze – wygrał 47,6 do 26,9 proc. To falsyfikuje tezę „dudzistów”, że rządzi Warszawą źle.
Czytaj też: Stan gry. Duda bez hamulców, Trzaskowski dojrzewa
Samochwała w kącie stała
RT przyznał, że był przeciw 500 plus i obniżce wieku emerytalnego, ale zmienił poglądy pod wpływem opinii publicznej i zapowiedział, że jako prezydent będzie aprobował te dwa rozwiązania. A co AD mówi o swojej kadencji? Jego tyrady sugerują, że to on jest głównym architektem wszelakiego dobra, które szeroko rozlało się po Polsce. Fakty są takie, że jesteśmy w punkcie krytycznym z powodu kryzysu wywołanego pandemią i nie bardzo wiadomo, jak z tego wyjdziemy. Wprawdzie p. Glapiński zapewnia, że mamy nieprzebrane zasoby pieniężne, ale chyba ma na myśli środki przeznaczone na zarobki w spółkach skarbu państwa (i dla tzw. glapianek), a nie realne zasoby.
Niektórzy eksperci przypuszczają, że budżet jest w złym stanie i musi być skorygowany. Rząd odmawia Senatowi informacji o finansach państwa. Ktoś zainteresował się seriami nowych banknotów i NBP wyjaśnił, że są potrzebne z uwagi na koronawirusa, ale jest jasne, że mają zapychać dziurę w budżecie. Jeśli nastąpi krach ekonomiczny i nie uratuje nas „wyimaginowana” wspólnota, AD i rząd będą współodpowiedzialni za być może najpoważniejszy kryzys państwa polskiego od I wojny światowej. Jeśli dodamy do tego systematyczne psucie prawa i instytucji państwowych, w czym AD miał walny udział, bilans okaże się prosty. Jego stosunek do przeszłości jest samochwalczy, do tego wyjątkowo kłamliwy, a zgodnie za starym porzekadłem: „samochwała w kącie stała”. Trzeba dodać: „i tam już pozostała”.
Czytaj też: Czy Trzaskowski ma szansę?
Duda sypie obietnicami z rękawa
A co z przyszłością? Zacznijmy od RT. W poprzednim felietonie podkreślałem, że nie jest cudotwórcą i nie uzdrowi sytuacji kraju za pomocą jakiejś czarodziejskiej różdżki. Nie obiecuje cudów, ale racjonalną pracę organiczną wspólnie z samorządami. Powtarzam: mierzy zamiary na siły, a nie odwrotnie, słuchając znających się na rzeczy. Program AD jest całkowicie odmienny, bo równoczesne realizowanie inwestycji lokalnych oraz „gigantomańskich” pochłonie środki, które ze znacznie większym pożytkiem mogą być przeznaczone na ważniejsze cele (zdrowie, oświatę, klimat). Uzasadnienie dla CPK i przekopu Mierzei jest zwyczajną propagandową hucpą, bo pierwszy nie uczyni nas komunikacyjnym pępkiem Europy, a znaczenie drugiego w zwiększeniu bezpieczeństwa i suwerenności Polski jest iluzoryczne.
Spółka (państwowa) Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo odzyskała od Gazpromu 6 mld zł. „Myśmy to uczynili”, puszą się i p. Morawiecki, i p. Sasin. Tymczasem stosowny pozew został skierowany do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie w 2014 r. Jasne, że PGNiG kontynuował proces i ostatecznie go wygrał, ale przypisywanie sobie całej zasługi przez tzw. dobrą zmianę jest zwykłym kanciarstwem.
AD sypie obietnicami jak z rękawa – ente emerytury, bon turystyczny, średnia pensja 2 tys. euro za pięć lat, ulgi dla młodych, Fundusz Zdrowia, miliardy rozdawane w postaci czeków-promes (tym razem przez p. Morawieckiego) itd. Duda zapowiada, że pieniądze się znajdą, ale nie wiadomo skąd. Obiecuje, że na pewno nie zgodzi się na podwyżkę podatków, ale za jego kadencji, tj. w latach 2015–20, podniesiono je 36 razy, a „nasi” (to jest ich) poprzednicy uczynili to 21 razy. To „gwarancja” (kłamliwa gwarancja) ich stabilności na obecnym poziomie.
AD i wspomagający go p. Morawiecki uprawiają propagandę sukcesu niespotykaną od czasów Gierka i bajdurzą o roli prymusa w Europie, bezczelnie fantazjując. Obaj trąbią o sukcesie kolejnych tarcz antykryzysowych, ale przeoczają, że spełnienie obowiązku nie jest specjalnym tytułem do chwały, nie mówiąc już o tym, że owe puklerze są dość dziurawe. Do tego dochodzi fatalna polityka zagraniczna, konfliktująca Polskę z UE i zapominająca o tym, że łaska USA zawsze jeździ na pstrym koniu. Można powiedzieć, przyznaję, że z pewną przesadą, że jedynym wymiernym sukcesem AD w ostatnim czasie było przeflancowanie 2 mld zł na media „publiczne” zamiast na onkologię. Teraz jest już jasne, że nie szło o ich misję, ale opłacenie kampanii wyborczej.
Czytaj też: PiS obiecywał szklane domy
Flagowy wizerunek PiS i jego kandydata
Bardzo naganny jest udział oficjalnych funkcjonariuszy państwowych w przedwyborczym wychwalaniu AD – czyżby premier i inni członkowie rządu zapomnieli, że są opłacani przez podatników po to, aby rządzili krajem, a nie masowo pętali się po wiecach wyborczych partyjnego kandydata? Oczywiście wielu polityków także czynnie popiera RT, ale jaki jest koń, każdy widzi: kraj nierządem stoi, bo rząd zajmuje się nie tym, czym powinien.
W ogólności jakość kampanii AD ma wyjątkowo niski poziom moralno-argumentacyjny. Wystarczy wskazać na żenujące ustawki w związku z debatami wyborczymi. Obrzydliwości wygadywane przez AD i jego pomagierów, zwłaszcza w TVP (kto płaci, ten wymaga), o rywalu, LGBT+, „krakówku”, „warszawce”, elitach, o zagranicznych, niemieckich, tj. polskojęzycznych mediach, sędziach itd., są, by tak rzec, flagowym wizerunkiem tzw. dobrej zmiany i jej kandydata na prezydenta.
Z drugiej strony AD wygaduje niebywałe komunały o rodzinie (nie tylko szkoła, ale rodzice mają decydować o tym, jakie organizacje mogą działać w szkołach – kolejny policzek dla nauczycieli, wprowadzenie czegoś w rodzaju oświatowego liberum veto itd.), wolności, karcie swobód sieci (cenzura w internecie będzie, bo administratorzy portali są do tego prawnie zobowiązani), zmianie konstytucji, aby zablokować adopcję dzieci przez pary jednopłciowe (na razie nie ma takiej możliwości prawnej, więc ewentualna poprawka jest wyłącznie propagandowym chwytem), projekcie powszechnej cyfryzacji, ślicznym, ale utopijnym, zważywszy że zajmujemy piąte miejsce od końca w Europie itd.
Adam Szostkiewicz: Krakówek, warszawka, kiks
VAT na musztardę i porty morskie
Pan Morawiecki raduje się, że kraj się zwija, jeśli ubywa posterunków policji, a rozwija, gdy ich przybywa, a p. Witek terkocze, że jest dumna z policyjnej ochrony demonstracji (wszelako zapomniała o zakresie i metodach tej protekcji), i zapewnia, że wolność przejawia się w pójściu na wybory i głosowaniu na AD. Prawiąc o wolności, AD jakoś przeoczył, że ochoczo podpisał prawne wrzutki do tarcz antykryzysowych rozszerzające kompetencje podwładnych p. Zbyszka (pardon za poufałość), a sam p. Ziobro pomrukuje, że trzeba zająć się niektórymi mediami, bo sobie na zbyt wiele pozwalają (cenzura prewencyjna?).
Były też momenty wręcz humorystyczne, jak obietnica obniżenia VAT na musztardę (kilka dodatkowych zapowiedzi w tym stylu zapodał p. Morawiecki w imieniu AD) oraz filmik, w którym jakiś dobrozmienny zapiewajło wrzeszczał, że AD jest nadzwyczajnie ukochany przez lud, bo nie można się dopchać do niego, a okazało się, że nie było go widać zza ochroniarzy. A z drugiej strony serwuje nic lub zwyczajne ogólniki o in vitro, niepełnosprawnych, niedofinansowaniu nauki, poprawie edukacji, porządnej edukacji seksualnej (zbywanej głupotami o seksualizacji dzieci), przemocy w domu... Dochodzi mętny bełkot o klimacie, perspektywach górnictwa węglowego, rozwoju portów morskich (po co?) itd.
Czytaj też: Duda na wozie. Analizy ekspertów po pierwszej turze
Seniorzy na wybory, wirusa nie ma
Trudno, wybory zostały postanowione, odbywają się w warunkach podwyższonego ryzyka i niosą poważne ryzyko nowych zakażeń i to w skali masowej. Instrumentalny stosunek AD i jego otoczenia do epidemii jest prawdziwym skandalem. I AD, i p. Morawiecki (to samo p. Witek) ogłaszają, że epidemia się cofa (a nawet już jej nie ma), że jesteśmy coraz bardziej odporni, że Covid-19 to taka sama choroba jak każda itd. Specjaliści ostrzegają, wskazują, że jest inaczej, że prognozy wcale nie są różowe, ale prezydent i premier, jeden prawnik, drugi historyk i przyuczony ekonomista – wiedzą lepiej.
Pan Jackowski, pisowski senator, dobrotliwie nawija, że pan premier działa profrekwencyjne. I ma rację, ponieważ „sanitarna demobilizacja” nie jest przypadkowa – bagatelizowanie epidemii ma zachęcić seniorów (czyli grupę popierającą AD) do masowego głosowania. Jest to nie tylko nieodpowiedzialne, ale stanowi podżeganie do działań zagrażających bezpieczeństwu publicznemu. To wyjątkowy cynizm moralny obliczony na sukces jednego z gwarantów systemu „Teraz k..wa my, za wszelką cenę”.
Ktoś pewnie odpowie, że przecież p. Szumowski zarządził, aby seniorom ułatwić głosowanie przez zwolnienie ich z potrzeby stania w kolejkach. Dziwne, że przypomniał sobie o tym dopiero przed drugą turą, gdy okazało się, że milion osób w podeszłym wieku nie poszło na wybory z powodu obawy o zdrowie. Takie to jest oblicze tzw. dobrej zmiany i AD – formalnie jednego z jej liderów.
Trzaski lepsze od dudnienia
Wziąwszy to wszystko (i inne rzeczy) pod uwagę i stosując zgrabne sformułowanie p. Borowskiego, trzeba uznać, że trzaski są lepsze od dudnienia. Dodać trzeba, że o ile pierwsze łatwo opanować, o tyle efekt kumulacji dudnień może prowadzić do zapaści całego dudniącego układu, wprawianego w drgania z ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Tedy nie ma wątpliwości, że opozycyjny kandydat jest lepszy niż ten holowany przez tzw. dobrą zmianę.
PS Pan Broda, profesor fizyki, konkluduje: „Rafał Trzaskowski jest ważnym reprezentantem chamskiej hołoty, może więc tylko poszerzać zakres chamstwa, z którym Polacy muszą się mierzyć”. Inny przedstawiciel lepszego sortu, p. Czartoryski, poseł PiS, ostrzega: „Rabiej z kochankiem też tam [do Pałacu Prezydenckiego] trafią, jeżeli wygra Trzask. Upodlenie Polski nastąpi okropne”. U p. Czartoryskiego już „nastąpiło”, ale nie jest on Polską. Na szczęście. Obie zacytowane wypowiedzi mogą być uznane za kwintesencję kampanii p. Dudy.
Sierakowski: Powyborczy rachunek zysków i strat