Głosowanie za pasem, projekt wyborczy POLITYKI oraz Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) również wchodzi w decydującą fazę. W poprzednim raporcie analizowaliśmy motywacje wyborców w oparciu o badanie jakościowe. Ale na ostatniej prostej interesują nas już tylko liczby. Szacujemy rezultat pierwszej i drugiej tury, twarde i miękkie elektoraty, możliwe przepływy przed wielkim finałem 12 lipca.
Badanie zrealizowaliśmy w piątek i sobotę (19–20 czerwca). Już po szeroko komentowanej debacie prezydenckiej w TVP, przed weekendową rywalizacją Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego na spoty. Cały czas w apogeum wyborczej gorączki, czego dowodzi rosnąca frekwencja. Już 64 proc. deklaruje udział w głosowaniu. To o 5 pkt proc. więcej niż w naszym badaniu z początku czerwca. Natomiast porównując do deklarowanej frekwencji z kwietnia, czyli apogeum epidemii i politycznej awantury o termin wyborów, przyrost wynosi aż 25 pkt proc. To ponad 7 mln wyborców więcej!
Trzaskowski łapie zadyszkę. W ostatnim czasie stopniowo zbliżał się w sondażach do Dudy na odległość 10 pkt proc. W naszym badaniu poparcie dla kandydata KO jednak hamuje. A nawet obserwujemy coś w rodzaju korekty na korzyść jego głównego rywala – poparcie dla Dudy nieoczekiwanie rośnie do poziomu 43 proc.
Jak to wytłumaczyć? Niewykluczone, że obserwujemy odłożony w czasie efekt kampanii przeciwko LGBT. Bo z jednej strony przystopowana została niezła ostatnio passa Krzysztofa Bosaka (6,2 proc.); niewielka część jego ultrakonserwatywnych wyborców mogła przejść właśnie do obozu prezydenta. A równocześnie z sondażowego dna wydobył się Robert Biedroń (4,5 proc.), któremu awantura wokół Karty Rodziny pomogła wrócić na pierwszą linię frontu i – być może – odebrać trochę wyborców zachowawczemu w tematach obyczajowych Trzaskowskiemu.