Kraj

Przelewanie z pustego w próżne, czyli pompowanie Dudy

Andrzej Duda Andrzej Duda Krzysztof Sitkowski / Kancelaria Prezydenta RP
Sukcesy Andrzeja Dudy są rozliczne: w polityce wewnętrznej, zwłaszcza społecznej, i w polityce zagranicznej. Ale koń, jaki jest, każdy widzi.

Policja zatrzymała mężczyznę, który umieścił na swym samochodzie hasło: „Wolę w szambie zanurkować, niż na Dudę zagłosować”. Zarzuciła mu znieważenie urzędującego prezydenta i skierowała sprawę do prokuratury. Wprawdzie znam prostsze wyjście z dylematów wyborczych niż nurkowanie w szambie – wystarczy zagłosować na kogoś innego – ale formułuję argumenty, które mogą skłonić podwładnych p. Ziobry do postawienia mi zarzutów prokuratorskich. Będę się bronił argumentem kancelarii prezydenta, że p. Duda prezydent i p. Duda kandydat to inne obiekty, ale trudno pisać o drugim, nie wspominając o pierwszym.

Gdybym był p. Morawieckim, na pewno uniknąłbym przykrych konsekwencji np. za powiedzenie: „w drugiej kadencji każdy prezydent w naturalny sposób zyskuje jeszcze więcej niezależności”, z czego wynika, że p. Duda nie był całkowicie niezależny w pierwszej kadencji – z tym zgadzam się całkowicie. Przy okazji i na marginesie odnotuję prawniczy fenomen polegający na tym, że tzw. Dobra Zmiana przemyca w kolejnych tzw. tarczach antykryzysowych przepisy karne. Okazuje się, że powodzenie walki z kryzysem wywołanym pandemią zależy od zaostrzenia kar za aborcję.

Gra wyborcza, ale znaczonymi kartami

Tzw. debata prezydencka z 17 czerwca sfalsyfikowała pierwszą część znanego powiedzenia: „nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi”. Większość pytań była właśnie głupia i nie stwarzała okazji do udzielenia rozsądnych odpowiedzi. Jak ocenić pytanie o potrzebę kupna przez Polskę szczepionki przeciw Covid-19 inaczej niż poprzez stwierdzenie, że jest bezprzykładnie durne? Chyba uznano, że debata z takimi kwestiami pozwala skutecznie pompować p. Dudę, w szczególności uchronić go od blamażu w związku z odpowiadaniem na merytoryczne pytania.

Faktycznie były dwie debaty: jedna z udziałem jedenastu kandydatów i druga, tuż po niej, w formie monologu (wywiadu, ale to był jeno pozór) obecnego lokatora Pałacu Namiestnikowskiego. O to właśnie chodziło, aby mógł skomentować całość, a inni nie. Zastosowano typowy chwyt w grze (wyborczej) znaczonymi kartami.

Adam Szostkiewicz: Rafał w telewizyjnej jaskini zbójców

Pompowanie p. Dudy polega na epatowaniu jego sukcesami. Pan Broda, profesor fizyki, na swoim blogu widzi to tak: „Głosem wyborczym będziemy decydować, czy Polska ma trwać i rozwijać się, czy ma w szybkim tempie zanikać. (...) 28 czerwca będzie dla Narodu momentem decyzji. (...) W 2015 r. Polska w zasadzie dogorywała, (...) naród dogorywał i tracił kontrolę nad tym, co się z nim dzieje. Bezsilni i spauperyzowani Polacy w swoim własnym kraju zostali wtłoczeni w neokolonialne realia, w których wzrost PKB w ogóle nie przekładał się na poprawę poziomu życia. Polacy coraz ciężej pracowali, a dochody były z kraju wyprowadzane, rozkradane, ogarniając coraz więcej dziedzin mafijnymi układami i korupcją. (...) To wszystko w 2015 doszło do kresu, po którym dalszy bieg spraw musiał oznaczać kres Polski. Zapewne stałoby się to na drodze przekształcenia Unii Europejskiej w państwo, które nie nazywałoby się Niemcy, ale faktycznie byłoby tą Rzeszą, jaką Niemcy próbowali wcześniej budować środkami najbardziej okrutnej wojny”.

Ten dziwaczny zbiór niedorzeczności (aczkolwiek bliski przekazowi dnia układanemu przez PiS) sławi p. Dudę jako sprawcę (oczywiście nie wyłącznego) tego, że Polska przestała zanikać i zaczęła się rozwijać – trzeba go wybrać, aby dalej szła ku świetlanej przyszłości, a Europa nie stała się (IV?) Rzeszą.

Czytaj też: W drugiej turze Trzaskowski już remisuje z Dudą

Duda, jaki jest, każdy widzi

Sukcesy p. Dudy są rozliczne: w polityce wewnętrznej, zwłaszcza społecznej, i zagranicznej (te drugie dziś pomijam). Koń, jaki jest, każdy widzi. Nawet transfery socjalne uważane za sukces PiS (pomijam ich realną efektywność) były co najwyżej podpisywane przez p. Dudę. Twierdzenie, że to jego zasługa, jest zwyczajną bzdurą.

Pan Duda ostatnio bardzo dużo trąbi o wydłużeniu wieku emerytalnego przez rząd PO-PSL. Motywacja dla tego pomysłu była ekonomiczna, gdyż starzenie się społeczeństwa stwarzało zdaniem ekspertów groźbę załamania się systemu, a ponadto obligatoryjny wiek przechodzenia na emeryturę był (i nadal jest) niższy niż w większości krajów UE. NSZZ „Solidarność” zebrała milion podpisów pod wnioskiem o referendum (w zamyśle protestem), ale Sejm odrzucił ten projekt i stosowna ustawa weszła w życie w 2013 r.

„Solidarność” uzależniła poparcie dla Dudy od deklaracji wystąpienia przez niego z inicjatywą obniżenia wieku emerytalnego. W konsekwencji powstał prezydencki projekt, a nowa ustawa została uchwalona w 2016 r. przy sprzeciwie posłów PO, w tym p. Trzaskowskiego (który teraz zaznacza, że nie podpisze ustawy o zmianie emerytalnego status quo). Pan Duda zarzuca mu kłamstwo lub brak równowagi, ale nie wiadomo, dlaczego zmiana poglądów jest pierwszym lub drugim. Tylko krowa nie zmienia poglądów – czyżby to znane powiedzenie odnosiło się do p. Dudy?

Wszelako tzw. Dobra Zmiana podwyższyła wiek emerytalny dla rolników. Eksperci dalej twierdzą, że system nie wytrzyma realiów ekonomicznych – także Komisja Europejska sugeruje podwyższenie. Pan Duda jest w gruncie rzeczy szkodnikiem, gdyż jego postawa uniemożliwia racjonalną dyskusję o emeryturach. Gdybym miał zarzucić coś p. Trzaskowskiemu, to tyle, że zamiast powiedzieć: „Wszystko zależy od stanu ekonomii”, ulega demagogicznemu populizmowi p. Dudy, aby nie podpaść części wyborców.

Ciekawe, gdzie był p. Duda, „wielbiciel” głosu społecznego, gdy wniosek o referendum edukacyjne z prawie milionem podpisów znalazł się w koszu w 2017 r.? Pewnie czekał na instrukcje z Nowogrodzkiej albo dostał polecenie niemieszania się. Albo pryncypialnie udał, że go nie ma w domu. Nie zauważył przy tym, że odmowa referendum była bezprawna i nawet nie została odrzucona przez Sejm.

Czytaj też: Duda znów majstruje w emeryturach

Cała prawda o wetach Dudy

A jak to było z wetowaniem ustaw? Pan Duda chwali się tym (jakże trafne jest w tym przypadku łacińskie powiedzenie: „Laus in prioprio ore sordescit” – pochwała we własnych ustach śmierdzi), że zawetował dziewięć ustaw, czyli więcej niż jego poprzednicy. Zapomniał dodać, że cztery (m. in. o uzgodnieniu płci) uchwalił parlament VII kadencji. Żadne z pozostałych wet p. Dudy nie było dalej procedowanych, a stosowne projekty wróciły w nieco zmienionej postaci i zostały bez szemrania podpisane przez niego.

Tak zwane ustawy sądowe (2018) wzbudziły niejaką dyskusję, ale zdaniem niektórych komentatorów weto było ustawką mającą uspokoić powszechne protesty. I ta sprawa wróciła rok później w kształcie powodującym konflikt z UE, a to znaczy, że p. Duda walnie się do niego przyczynił.

Ciekawsze są losy ustaw skierowanych do tzw. następczej kontroli przez Trybunał Konstytucyjny. Ograniczę się do kwestii jawności majątku rodzin najważniejszych urzędników w państwie. Sprawa leży w TK od 21 października i jeszcze nie znalazła się na wokandzie – to naruszenie prawa, gdyż TK ma rozpatrywać sprawy w kolejności ich wpływu. Pan Morawiecki zapytany, kiedy zostanie ujawniony majątek jego żony, odpowiedział, że gdy pojawi się podstawa prawna. I to jest chyba powód zwłoki (czytaj: naruszenia prawa), tolerowanej przez p. Dudę. Nie ma żadnej przeszkody, aby p. Duda wycofał wniosek z TK, podpisał ustawę i w ten sposób dał familii Handlarza Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym szansę ujawnienia majątku. Ale trafił swój na swego (dołączył p. Szumowski, który nawija, że przecież nie może zmusić małżonki do wyjawienia, co majątkowo posiada).

W kwestii niezależności p. Dudy ciekawie i, trzeba przyznać, humorystycznie wypowiedział się p. Szczerski: „Wiarygodność jest drugim imieniem prezydenta Dudy. Wszystko, o czym mówi, potem zamienia w czyn”. Zapomniał dodać: „w ramach ustalonych przez partyjną zwierzchność”.

Czytaj też: Kur wie lepiej bis, czyli brudna kampania Andrzeja Dudy

Duda ułaskawia, Duda liczy na wdzięczność

Pamiętaj, Wyborco, że – jak ostrzegał de Tocqueville już w XIX w. – „demokracja kończy się, gdy rząd zauważy, że może kupić obywateli za ich własne pieniądze”. Nie rezygnuj z ładu demokratycznego za iluzoryczną miskę soczewicy – nie głosuj na p. Dudę. Najnowszą postacią przekupstwa wyborczego jest obietnica, że w każdym województwie gmina do 20 tys. mieszkańców z najwyższą frekwencją w pierwszej turze otrzyma wóz strażacki. Tę w istocie rzeczy korupcyjną propozycję polityczną obwieścił p. Wąsik, wiceminister w MSWiA, kiedyś ułaskawiony niezbyt legalnie przez p. Dudę. Parafrazując znane powiedzenie zaczerpnięte z łaciny (od razu w przekładzie): „Jaki dar, taka wdzięczność”.

PS Sztab wyborczy p. Dudy wypuścił spot zaczynający się od słów: „Cześć, Rafał. To ja, Polska. Słabo się znamy”. Fakt, ta „Polska” (sygnowana przez p. Dudę, a więc wyimaginowana) jest mało kumata. Dalszy ciąg tego propagandowego knota (znowu w stylu „Kur wie lepiej”) jeno potwierdza rzeczoną ignorancję.

Czytaj też: Życie pod żyrandolem, czyli pięć lat Dudów w Pałacu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną