Przed sądami w Krakowie strony i świadkowie czekają na wywołanie w namiotach. Wezwania pojawiają się na telebimach. Wchodzącym mierzy się temperaturę i dezynfekuje dłonie. Wszyscy w maseczkach. „Postronnym” wstęp wzbroniony. W czasie „zamrożenia” zaleceniem ministerstwa ograniczono lub zlikwidowano jawność rozpraw, zamykając je dla publiczności. I – w większości – dla dziennikarzy. Tak jest i teraz, mimo częściowego odmrożenia.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka wydała właśnie oświadczenie, że jawność jest jedną z gwarancji rzetelności postępowania i fundamentem społecznego zaufania do wymiaru sprawiedliwości: „Sądy zamknięte, odgrodzone murem od społeczeństwa nie mogą, zdaniem HFPC, spełniać swej konstytucyjnej roli ani gwarantować, że ich rozstrzygnięcia nie będą kontestowane i podważane”. Fundacja pisze, że w świetle konstytucji zamknięcie sądów dla publiczności i dziennikarzy „nieproporcjonalnie ingeruje w prawo jednostki do sądu”. Podobnie w swoim stanowisku pisze do ministra sprawiedliwości RPO: „Wprowadzenie takich ograniczeń w stanie epidemii nie jest uzasadnione, narusza konstytucyjne prawo jawności rozpraw”.
Ministerstwo – na pytanie POLITYKI – odpowiada, że te rozwiązania „nie ograniczają praw obywateli zapisanych w konstytucji ani społecznej kontroli nad wymiarem sprawiedliwości. Nie ograniczają także prawa do jawności rozprawy. Wynikają jedynie z konieczności pogodzenia potrzeby odmrożenia pracy sądów i likwidacji zaległości z obowiązkiem ochrony życia i zdrowia pracowników sądów, stron i innych uczestników postępowań oraz interesantów”.
Zezwala się na wesela, zgromadzenia do 150 osób, korzystanie z fitnessu i kin, a nie można wejść na rozprawę?