Na poniedziałek Gabriela Staszkiewicz umówiła się na kawę z Gabrielą Hřebačkovą. Łączy je nie tylko imię i chyba przyjaźń, ale również funkcja. Obydwie są burmistrzami. I to jednego miasta. Tyle że podzielonego na pół przez rzekę Olzę i historię. Hřebačková i Staszkiewicz skupiają się na tym, co łączy, a nie dzieli. Tyle że 13 marca znowu zaczęła dzielić je granica, zamknięta z powodu koronawirusa. – Nie widziałam Gabrysi już od trzech miesięcy. Oczywiście miałyśmy kontakt telefoniczny, ale to nie to samo. Czasem umawiałyśmy się nad rzeką, żeby chociaż sobie pomachać – mówi Gabriela Staszkiewicz, burmistrz Cieszyna.
Na kawę ze swoją czeską przyjaciółką umawiała się już od kilku dni. Przez te trzy miesiące nazbierało się sporo spraw do załatwienia. No i się za sobą stęskniły. W zeszły piątek po południu okazało się, że sąsiedzka przyjaźń znowu przegrała z wielką polityką. – Nagonka na Śląsk przekroczyła nawet granice państwowe. Śląskiem straszy się już nie tylko resztę Polaków, ale też Czechów – mówi burmistrz Cieszyna. Czeskie ministerstwo zdrowia przy okazji odmrażania granic wpisało Śląsk, obok Szwecji i Portugalii, na krótką listę miejsc, do których nie można podróżować bez kwarantanny. Niby granica z Polską zostanie otwarta, ale nie dla wszystkich. – My, Ślązacy, będziemy musieli mieć aktualny wynik testu na koronawirusa. A Czesi po powrocie od nas będą musieli przejść kwarantannę. To skandal. Ci z opolskiego do Czech będą mogli wjeżdżać bez problemu – denerwuje się Staszkiewicz. Przez weekend dzwoniła w tej sprawie wszędzie, gdzie się dało. Jednak rząd i polska dyplomacja byli na urlopie, a prezydent zajęty kampanią wyborczą, więc najwyżej, gdzie się dodzwoniła, to był główny inspektor sanitarny.