Jeszcze pod koniec maja Pierwszy Złotousty, a zarazem poseł z mojego okręgu, zapewniał, że sytuacja wirusowa na Śląsku jest opanowana. Jego ministrowie od aktywów państwowych i zdrowia potwierdzająco kiwali głowami. Optymistyczny przekaz poleciał w eter zgodnie z trajektorią politycznych przekazów. Ale zdarzenie to miało miejsce jeszcze przed nieudanymi majowymi wyborami prezydenckimi, które unieważnili zwykli szeregowi posłowie: Gowin z Kaczyńskim.
Znowu ten Śląsk i znowu ten węgiel
Szybko okazało się, że Mateusz Morawiecki w sprawach Śląska prawił jak zawsze pierdoły. W wyniku skrajnie nietrafionej oceny sytuacji – wszak wirus na naszej śląskiej ziemi grasuje w najlepsze – wicepremier Jacek Sasin podjął kolejną karkołomną decyzję: o zamknięciu z dnia na dzień 12 kopalń. Znowu ten Śląsk... Raz chce autonomii, innym razem własnego języka, teraz ten parszywy koronawirus.
Można byłoby spokojnie odtrąbić sukces i powiedzieć suwerenowi: pandemia to kolejny byt w naszym ojczystym kraju, który jest pod kontrolą. Naszą kontrolą. A tu masz. Na Sasina wściekła się nawet Solidarność Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. Domaga się odebrania ministrowi od aktywów kompetencji właścicielskich i nadzorczych nad górnictwem i oddania ich w ręce samego premiera! Do tej pory śląska Solidarność była wiernopoddańcza wobec rządów PiS. Ten sojusz zaczyna się kruszyć.
Spieszę uspokoić tych, którzy niepokoją się zastojem w kopalniach. Unieruchomienie wydobycia w kilkunastu z nich na trzy tygodnie nie oznacza, że Polsce zabraknie węgla. Kopalnie stoją, ale węgiel sprzedają, bo miliony naszego czarnego bogactwa leżą na zwałach. Także energetyka ma swoje olbrzymie zapasy. No i na granicy „pod parą” czekają pociągi z bardzo dobrym węglem rosyjskim. Natomiast do Portu Północnego w Gdańsku zawinął właśnie największy do tej pory masowiec z ponad 120 tys. ton węgla z Kolumbii. Poza tym fedrunek ma ruszyć znowu pełną parą tuż po wyborach.
Czytaj też: Karygodne zaniedbania na Śląsku
100 proc. postojowego dla górników
Górniczy strach ma wielkie oczy, ale nie należy lekceważyć pytania związkowców z Sierpnia ′80 – czy czasami rząd Morawieckiego nie chce pod przykrywką pandemii zlikwidować jednej trzeciej śląskich kopalń? Poza tym zawsze można przecież odgrzać odwieczny konflikt Polska–Śląsk! Bo z jakiej racji górnik na postojowym ma dostawać 100 proc. pensji ze wszystkimi dodatkami, a postojowe w innych zakątkach kraju to góra 80 proc. wynagrodzenia? Choć mieszkam na Śląsku, to pytam: z jakiej racji? I kto za to zapłaci?
Górnictwo jeszcze przed wybuchem pandemii było w finansowym dołku. Ceny węgla na europejskim rynku są marne. Nasz głębinowy urobek nie może konkurować z węglem australijskim, rosyjskim, amerykańskim czy kolumbijskim, wydobywanym w kopalniach odkrywkowych. Nawet gdy przemierza tysiące mil lądowych czy morskich, to i tak jest tańszy od polskiego czarnego złota.
Eksperci od węgla mówią: zamknięcie kopalń ma sens, tylko należało to zrobić dwa, trzy miesiące wcześniej. To podpowiadała specyfika pracy w górnictwie i logika prosta jak budowa cepa. Kopalnie, chcąc nie chcąc, stają się przytulnym inkubatorem dla koronawirusa właśnie z racji swojej przytulności. Wszak hajery fedrują łokieć w łokieć, a później, na powierzchni, wzajemnie myją sobie plecy.
Nie złośćcie się na Śląsk
Jednak żyjąc na tym zagrożonym przez mikroskopijną bestię kawałku naszego pięknego kraju, chciałbym prosić tych wszystkich, którzy mieszkają na innych jego pięknych kawałkach: nie wieszajcie na nas psów, nie odwracajcie się na nasz widok, nie spluwajcie za siebie, nie nakładajcie ostentacyjnie maseczek! Nie mówcie, że wakacje dla nas nie wchodzą w grę. Niech ci znad Bałtyku, znad Mazur i spod samiuśkich Tatr pomyślą przez chwilę. A jak pomyślą, to przecież skumają, czyja wina, że wirus na Śląsku hula w najlepsze.
Tu i ówdzie pojawiają się spiskowe teorie: wyłączenie z funkcjonowania tylu kopalń naraz i płacenie górnikom tak, jakby pracowali, to preludium przed ogłoszeniem niebawem jednego ze stanów nadzwyczajnych. Jeszcze przed wyborami, żeby zatrzymać rozpędzony rydwan Rafała Trzaskowskiego.
Pójdą w ruch drukarki NBP
Andrzej Sośnierz, były szef NFZ i poseł Porozumienia, a więc prawie PiS, twórca jedynego w kraju udanego eksperymentu ze zdrowotnymi kartami chipowymi, mówi „Dziennikowi Zachodniemu”: „To nie jest wina Śląska, tylko tych, którzy nie zadbali o to, jak odpowiednio tłumić ogniska epidemii… Nawet dziecko domyśliłoby się, że takie ogniska będą wybuchać w kopalniach. Ministerstwo Zdrowia zaniedbało walkę z epidemią, nie przygotowało żadnej właściwej reakcji na to, co mogło zdarzyć się na Śląsku...”.
No tak, na Śląsku, w mateczniku Morawieckiego i Pałacyku Prezydenckim Andrzeja Dudy w Wiśle, wszystko było w porządku. Dopóki nie zaczęto masowych badań. Szczególnie górników.
Zamknięcie 12 kopalń to wysłanie na postojowe ok. 50 tys. górników, nie licząc tych z firm okołogórniczych. Miesięczne ich wynagrodzenie za nic szacowane jest na prawie pół miliarda złotych. Drukarki NBP muszą więc pójść w ruch.