Jarosław Kaczyński z okazji wyborów prezydenckich napisał do działaczy PiS długi list, który – jak większość ustnych czy pisemnych wystąpień prezesa – wzbudził zainteresowanie nie tylko nominalnych adresatów. Nie jest to, najdelikatniej mówiąc, utwór łatwy w lekturze; wygląda raczej jak średnio udany, trochę na bakier z gramatyką szkic do przemówienia, a nie skończone dzieło.
Co jest w tym liście najciekawsze, to niesamowicie zachwiane proporcje: praktycznie nie ma tu nic o Andrzeju Dudzie. Ot, jeden, umiarkowanie zresztą entuzjastyczny akapit sklejający prezydenta z partią i podkreślający jego w gruncie rzeczy drugoplanową rolę: „Ponowny wybór Andrzeja Dudy, który w ciągu minionych 5 lat z pełnym zaangażowaniem umiejętnie prowadził zainicjowany przez PiS proces pozytywnych zmian w naszym kraju, leży w elementarnym interesie Polski. Obecny prezydent jest współtwórcą dobrej zmiany, czyli reform w sferze polityki gospodarczej, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, w dziedzinie oświaty i kultury oraz polityki historycznej”. I jedno zdanie na końcu: „Mamy świetnego, zweryfikowanego przez praktykę kandydata”. Tyle.
Czytaj też: Haracz na władzę. Kto i za co płaci partii Kaczyńskiego
Opozycja to czyste zło
Cała reszta utworu poświęcona jest Platformie i – niewymienionemu zresztą z nazwiska – Rafałowi Trzaskowskiemu.