Jak temperować?
Kaczyński mówi: dla mnie nie ma reguł. To groźna głupota. Jak go temperować?
JACEK ŻAKOWSKI: – Czego najbardziej brakuje naszej demokracji?
MARTIN KRYGIER: – Umiarkowania.
Czyli?
Po angielsku mówimy to temper. To ma dwa znaczenia: hartować i ograniczać, czyli wzmacniać i sposobić do użytku. Jarosław Kaczyński, podobnie jak wielu innych populistów, nie rozumie, że władza ograniczona staje się silniejsza. Bo efektywniej robi to, co powinna, i nie psuje tego, co do niej nie należy.
Władza ma być jak gęsie pióro – ostro zatemperowana, żeby precyzyjnie działać i nie zapaprać wszystkiego kleksami.
Dokładnie. Władza, która nie zna albo nie akceptuje swoich ograniczeń, ma skłonność do głupoty lub szaleństwa. Idąc do władzy, Jarosław Kaczyński często krytykował imposybilizm rządu w państwie prawa. Ale teraz nie respektuje prawa, a zderza się z niemożnością na skalę wcześniej niespotykaną. Nie zdołał nawet przeprowadzić wyborów w ogłoszonym terminie, co się nigdy wcześniej nie zdarzyło.
Pandemia.
Można powiedzieć, że wszystkich zaskoczyła pandemia. Ale prawo o stanach nadzwyczajnych było na tę sytuację gotowe. Tylko rząd nie chciał zrobić z niego użytku, jak w innych krajach, gdzie władza bierze pod uwagę, że jest temperowana przez różne okoliczności, więc robi to, na co pozwala prawo i sytuacja.
Władza temperowana zajmuje się tym, czym powinna i co może. Dlatego osiąga cele, które sobie wyznacza. A nietemperowana generuje niezamierzone skutki?
Michael Mann, wielki brytyjski socjolog historii politycznej, rozróżnił dwa rodzaje silnej władzy państwowej: despotyzm i potęgę infrastrukturalną. Despota, jak w ZSRR, może każdego zabić i terrorem zmusić ludzi, by robili, co każe. Potęga, jak w Anglii, jest częścią społeczeństwa – jej siła płynie z dołu.