Oba główne obozy polityczne w zasadzie zajęły pozycje sprzed pandemii, kiedy Duda miał ok. 40 proc., a Małgorzata Kidawa-Błońska oscylowała wokół 26–27 proc.
Czytaj też: Oczko wodne w każdym domu. Prezydent odpłynął
Kluczowe 30 proc.
Szybkie odrobienie strat przez Trzaskowskiego, atmosfera nadziei i nowej energii robią wrażenie, ale to punkt wyjściowy – pytanie, czy kandydat PO przekroczy poziom 30 proc. Gdyby tak się stało, można by naprawdę mówić o „efekcie Rafała”, jak to się określa w Platformie.
Do normy na poziomie 60 proc. powróciła frekwencja, zdołowana po stronie opozycyjnej akcją bojkotu (zresztą moralnie i prawnie słuszną), w ten sposób wszyscy odzyskali swoje: w górę i w dół. Patrząc na najnowsze sondaże partyjne, widać, że Duda ma tyle co PiS, a Trzaskowskie tyle co KO. Obaj objęli swoje elektoraty, stanęli w blokach startowych i dopiero teraz zaczyna się prawdziwa gra.
Odtąd każdy awans sondażowy Trzaskowskiego będzie już rzeczywiście jego osobistą zasługą, wartością dodaną, a spadek Dudy – sygnałem odwrotu „dobrej zmiany”. I analogicznie: spadki kandydata Platformy oznaczałyby raczej odwołanie „nowej nadziei”.
Podkast „Polityki”: W drugiej turze Trzaskowski czy Hołownia?
Cztery przekazy Dudy
Strategia Andrzeja Dudy, jaka się wyklarowała w ostatnich dniach, opiera się na czterech przekazach. Pierwszy to gwarancja trwania programów socjalnych. W domyśle: także po ewentualnej przegranej PiS w wyborach parlamentarnych 2023. Drugi to przekonywanie, że prezydent musi bezkonfliktowo współpracować z rządem, aby walczyć ze skutkami pandemii.
Trzeci to promowanie „wielkich inwestycji” jako remedium na bezrobocie – ten wątek podrzucił zresztą Dudzie sam Trzaskowski, negując sens przekopu przez mierzeję i Centralnego Portu Komunikacyjnego. Nie wiadomo jeszcze, na czyją korzyść zagra ten wątek, ale sądząc po tym, że Trzaskowski łagodzi teraz opinię w tej sprawie, jego sztab zauważył, że mógł tu popełnić błąd. I czwarty przekaz, zaczerpnięty z kampanii przed wyborami europejskimi 2019: Trzaskowski to zagrożenie dla tradycyjnej rodziny, obyczajów, religii.
Czytaj też: Czy można pokonać Andrzeja Dudę?
Kampania Trzaskowskiego jak serial
Strategia Rafała Trzaskowskiego też się krystalizuje. Widać podwójność przekazu: część deklaracji ma utwardzać liberalny elektorat na pierwszą turę; stąd jego powtarzane wciąż hasło „mamy dość” czy stwierdzenia o „wypalaniu żelazem” błędów i ekscesów PiS. Druga nitka narracji zawiera się w podkreślanej mocno w minionym tygodniu frazie o „nowej solidarności” i staniu „po stronie słabszych”, co się objawiło w towarzyszeniu uczestnikowi kolizji drogowej z kawalkadą rządową premier Szydło do gmachu sądu. Jest też element „antypartyjny”, zawierający się w deklaracji z Gdańska, że partie muszą się zmienić.
Rafał Trzaskowski chce połączyć ideę radykalnego, choć – jak mówi – nie totalnego „anty-PiS-u” z nawoływaniem do zakopania podziałów, rezygnacji z „dzielenia Polaków”. Sztabowcy Trzaskowskiego i on sam doszli zapewne do wniosku, że jeśli nawet jest to przekaz nie do końca spójny, to PiS od lat również prowadzi podwójną – twardą i „ocieplającą” – opowieść i wygrał na tym w kilku wyborach.
Widać w tym nowy w polskich warunkach element, znany z amerykańskiej kampanii Obamy: ogólnie nowy trend, język, zaskakujące połączenia ideowe. Poza wszystkim ma działać sama atmosfera zmiany, wrażenie, że wszystko jest możliwe i zbliża się coś jeszcze nie do końca nazwanego, ale intrygującego. Wymaga to jednak konsekwentnej kontynuacji. Wyborcy spoza żelaznego elektoratu Platformy mogli zacząć przyglądać się z ciekawością Trzaskowskiemu, ale właśnie dla nich ten spektakl musi mieć, jak serial, codziennie ciekawe odcinki.
Czytaj też: Rafał Trzaskowski, marzenie o blitzkriegu
Hołownia i Kosiniak walczą z polaryzacją
Sztabowcy Szymona Hołowni i on sam nie poddają się. Upatrują nadziei w zatrzymaniu notowań Trzaskowskiego. Ponieważ kandydat Platformy nie atakuje rywali po stronie opozycji, nie wypada Hołowni ostro z nim rywalizować, choć zdarzają się kąśliwe uwagi. Znacznie częściej Hołownia mierzy się z Andrzejem Dudą, na tym polu upatrując pola konkurowania z Trzaskowskim. Czyli że pretendent PO uczestniczy w starodawnym sporze PO-PiS, a on, niepartyjny, chce to wszystko przeskoczyć, jego krytyka obozu rządzącego jest zaś lepsza, świeższa.
Podobny wątek wykorzystuje Władysław Kosiniak-Kamysz, który zaczął podkreślać, że trzeba przerwać jałowy konflikt Platformy i PiS, że potrzebna jest wreszcie trzecia siła. Hołownia i Kosiniak próbują wydostać się z istniejącej od dawna pułapki polaryzacji, kiedy wraca „pojedynek gigantów”, który przygniótł już wiele politycznych start-upów. O ile Kosiniak-Kamysz nie ma już szans na drugą turę (choć idzie na najlepszy wynik spośród wszystkich kandydatów PSL na prezydenta w czasach III RP), o tyle Hołownia może mieć jeszcze cień nadziei, jeśli kampania Trzaskowskiego załamie się w wyniku jakiegoś wielkiego błędu.
Robert Biedroń walczy teraz o wynik nieodstający dramatycznie od rezultatu Lewicy w ostatnich wyborach parlamentarnych. Krzysztof Bosak natomiast, jeśli przekroczy 6 proc., czyli wynik Konfederacji z 2019 r., potwierdzi jej pozycję w polskiej polityce.
Czytaj też: Duda, Trzaskowski, Hołownia. Co różni ich wyborców
Druga faza kampanii ustawi finał
Stan emocjonalny kampanii prezydenckiej to jedno, a realny poziom poparcia dla kandydatów – drugie. Rafał Trzaskowski wciąż ma przewagę psychologiczną, ale Duda pozostaje bardzo groźnym przeciwnikiem, który nadal ma większe możliwości wygranej. PiS sporem kulturowym pobudza swoje twierdze: Podlasie, Podkarpacie, lubelskie, świętokrzyskie, Małopolskę. Sondażowe symulacje drugiej tury pokazują, że Trzaskowski po pierwszym zbliżeniu się do wyników Dudy nie przeciął się z nimi, a nawet w ostatnich notowaniach nieco się oddalił.
Zdecyduje druga, rozstrzygająca faza kampanii, która ustawi finał. Trzaskowski, aby przedłużyć nadzieje na sukces, musi uruchomić nowe silniki w swojej rakiecie, bo pierwszy, zresztą całkiem efektywny – po zużyciu już odpadł. Realna siła kandydatów do Pałacu Prezydenckiego i ich sztabów ujawni się teraz, w najbliższym tygodniu–dwóch.
Czytaj też: Duda rozkręca kampanię i milczy, kiedy powinien się odezwać