„Jeżeli ktoś mieni się patriotą Platformy, a swoimi bardzo złymi decyzjami gra tylko na siebie i może zatopić formację, to przestaje być tym patriotą” – mówił Borys Budka o Grzegorzu Schetynie w niedawnym wywiadzie dla „Magazynu TVN24”. Szef PO w ostrych słowach komentował przeprowadzoną przez współpracowników Schetyny próbę podważenia kandydatury Rafała Trzaskowskiego na prezydenta podczas posiedzenia zarządu ugrupowania 15 maja. Podkreślił, że mocno nadwerężyło to jego zaufanie do byłego przewodniczącego partii.
Wywiad Budki wywołał oburzenie w kręgach schetynowców. – Radziłbym Budce, żeby – jeśli koniecznie chce się bić ze Schetyną – poczekał na czas po wyborach – mówi „Polityce” jeden z polityków frakcji, podkreślając, że to sabotaż i działanie na szkodę partii.
Czytaj też: Haracz na władzę. Kto i dlaczego musi się opłacać PiS?
Walka o zwycięstwo Trzaskowskiego
Czy konflikt uderzy w kampanię Trzaskowskiego? Na razie wszystko wskazuje na to, że bomba ma opóźniony zapłon. A to, czy w ogóle wybuchnie, zależy od wyniku wyborów. Sam Schetyna ostatnio łagodził sytuację i zapewniał o swoim zaangażowaniu. „Musiałbym być niedojrzałym politykiem, żeby konflikty przenosić na kampanię Trzaskowskiego” – mówił w TVN24. On i jego współpracownicy pokazują w mediach społecznościowych zdjęcia, na których zbierają podpisy dla kandydata. Na razie mobilizacja jest duża, zbiórki prowadzą działacze wszystkich frakcji i z różnych stron kraju. Nikt nie narzeka, wszyscy czują, że sukces jest w zasięgu ręki, każdy chce mieć w nim udział.
– Wewnętrzne kłótnie nie popsują kampanii, mamy za bardzo dość PiS, żeby nie walczyć ze wszystkich sił o wygraną Trzaskowskiego – mówi osoba z kręgów Schetyny. Podobnego zdania jest działacz PO z Dolnego Śląska. – Konflikt ucichnie. Ale Grzegorz będzie obserwował sytuację i zacznie wytykać błędy, gdy w kampanii pojawią się potknięcia.
Politycy zdystansowani do obu partyjnych frakcji raczej popierają obecnego przewodniczącego. – Wszyscy widzieliśmy, co wyprawiał Grzesiek przed nominacją Trzaskowskiego. Budka musiał mu pokazać żółtą kartkę, bo gdyby pozwalał na tego typu zachowania, straciłby posłuch struktur – mówi jeden z ważnych samorządowców.
Podkast: Dlaczego Duda słabnie? Kto w drugiej turze?
Potrójny bój Borysa Budki
Co się stanie w razie wyborczej porażki? Pierwszym polem batalii będzie klub parlamentarny. Szefem jest teraz Budka i zapowiadał, że po kampanii ustąpi. Zdaniem części naszych rozmówców obiecał to stanowisko bliskiemu współpracownikowi Sławomirowi Nitrasowi, który już teraz ma w klubie sporo do powiedzenia. Ale o funkcję zawalczy też Schetyna. Raczej nie osobiście, by nie wystawiać się na ewentualną porażkę, ale będzie promował kogoś ze swoich ludzi – mówi się w kuluarach o Tomaszu Siemoniaku i Sławomirze Neumannie.
Nastroje w klubie są marne od wielu tygodni – po przejęciu władzy przez Budkę niedocenieni czują się koalicjanci PO, którzy narzekają, że dostali niewiele istotnych stanowisk i są rzadko zapraszani do udziału w konferencjach. Ostatnio zaczęli organizować spotkania z udziałem Nowoczesnej, Inicjatywy Polskiej i Zielonych, by wywrzeć na ludziach Budki presję i pokazać, że w razie czego byliby w stanie zbudować własny klub. Z ich niezadowolenia może skorzystać Schetyna, który relacje z koalicjantami ma niezłe.
Kampania prezydencka dla Budki będzie więc potrójnym bojem. Po pierwsze: o prezydenturę i wpływ na realną władzę w Polsce. Po drugie: o odbudowę PO, która po nieudanej kampanii Kidawy-Błońskiej złapała właśnie nowy oddech, a być może nawet wywalczyła nowe życie, lepsze niż w ostatnich latach. I po trzecie: o własną pozycję, bo po ewentualnej porażce wewnętrzne spory wybuchną ze zdwojoną mocą.
Czytaj też: Rafał Trzaskowski. Marzenie o blitzkriegu