Kraj

Wielki Przywódca

Entuzjazm, jaki wśród wyborców PO wywołała dynamika kampanii Rafała Trzaskowskiego, strukturalnej przewagi Dudy nie zniweluje.

Wiem, że PiS-owi bardzo zależy na reelekcji Andrzeja Dudy, ale coraz częściej mam wrażenie, że własny obóz nie traktuje prezydenta poważnie. Sam Jarosław Kaczyński przez 5 lat bodaj ani razu nie okazał prezydentowi Dudzie ani szacunku, ani sympatii. Pamiętam, że kiedy na wielkiej konwencji wyborczej wymieniał trzy największe zalety kandydata, wskazał po kolei: piękną żonę, udaną córkę i rodziców profesorów. Takie małe upokorzonko. W ostatnich tygodniach partia przystawiała prezydenta do różnych swoich zajęć, próbując dodać mu jakiejś wagi i rangi: a to pokazywał się u boku ministra Szumowskiego i walczył z pandemią, a to w wodewilowym mundurku wizytował granice, otwierał produkcję płynu odkażającego bądź też współogłaszał tarcze dla biznesu. Widać było, że jest obsadzany w jakichś wymyślanych rolach, których scenariusze pisane są na kolanie.

Najnowszy odcinek stał się mimowolną pointą tego usilnego powiększania kandydata: premier Morawiecki zabrał Andrzeja Dudę na przekop Mierzei Wiślanej. To absurdalne, iście gierkowskie przedsięwzięcie – ciągnące się od 5 lat, szkodliwe środowiskowo i bezużyteczne gospodarczo – zostało wybrane jako symbol suwerennej polityki PiS. Przy tej okazji premier nazwał Dudę, stojącego obok z bezradnym uśmiechem, „Wielkim Przywódcą”. Ma chyba na tyle wyczucia językowego, aby zdawać sobie sprawę, że takie północnokoreańskie odniesienia brzmią w Polsce jak kpina.

Ubiegłotygodniowa, nerwowa reakcja prezesa Kaczyńskiego na płynące z Senatu sygnały o możliwym opóźnianiu terminu wyborów była kolejnym dowodem, że PiS chce te wybory przeprowadzić jak najszybciej, bojąc się każdego dodatkowego tygodnia kampanii Dudy. Co prawda poparcie dla prezydenta jest wciąż względnie wysokie (odsyłam do

Polityka 23.2020 (3264) z dnia 02.06.2020; Przypisy; s. 6
Reklama