Przed wybuchem kryzysu związanego z epidemią koronawirusa zdecydowana większość sondaży wskazywała, że Andrzej Duda miał w najlepszym wypadku 5 proc. szans na zwycięstwo już w pierwszej rundzie. W drugiej turze wynik starcia z Małgorzatą Kidawą-Błońską był zbyt trudny do przewidzenia, choć z lekką przewagą urzędującego prezydenta. Gdy osłabła kampania kandydatki KO, wzrosły szanse Szymona Hołowni na pokonanie Dudy.
Prawdopodobieństwo drugiej tury spadło jednak w marcu, kwietniu i pierwszej połowie maja. Zwolennicy opozycji, zniechęceni scenariuszem tradycyjnych wyborów w lokalach podczas pandemii oraz demokratycznie wątpliwego głosowania korespondencyjnego, zniechęcali się do udziału w elekcji. W efekcie, choć przeprowadzono ledwie kilka badań preferencji na wypadek takiego scenariusza, każdy sugerował, że Duda wygrałby zdecydowaną przewagą 30–40 proc. głosów.
Czytaj też: Trzaskowski wchodzi do gry
Trzaskowski z największymi szansami w I turze
Dynamika kampanii zmieniła się jednak dramatycznie po „niewyborach” 10 maja i zastąpieniu Kidawy-Błońskiej Rafałem Trzaskowskim. Obecne sondaże wskazują, że Duda ma ledwie 2–3 proc. szans na wygraną w pierwszej turze i mierzyłby się właśnie z prezydentem Warszawy. Choć niektóre firmy badawcze nie uwzględniły wszystkich kandydatów, to w większości przypadków przeprowadzono co najmniej pięć badań od początku maja, które jasno pokazują na zmniejszające się różnice między Dudą a jego rywalami.
W każdym ze scenariuszy drugiej tury Duda pozostaje faworytem, ale z różnym poziomem pewności co do takiego rozwoju wydarzeń. O ile Trzaskowski ma obecnie największe szanse zmierzyć się z nim w bezpośrednim pojedynku, to nie on ma największe szanse na zwycięstwo. Gdyby druga tura odbyła się w tę niedzielę, prezydent Warszawy najprawdopodobniej otrzymałby 46 proc. głosów w porównaniu z 54 proc. dla urzędującego prezydenta. Biorąc pod uwagę margines błędu, to na razie dawałoby Trzaskowskiemu ledwie 1 proc. szans na wygraną.
Czytaj też: Czy można pokonać Andrzeja Dudę?
Hołownia wciąż bliżej Dudy w II turze
Władysław Kosiniak-Kamysz ma większe szanse na przejęcie części konserwatywnych wyborców, zniechęconych liberalizmem Trzaskowskiego, ale obecnie nie ma on większych szans na pokonanie Dudy. Kandydatem, który wciąż jest najbliżej zwycięstwa, pozostaje Szymon Hołownia, którego poparcie wyniosłoby najprawdopodobniej 49 proc. przy 51 proc. dla urzędującego prezydenta. Duda jest faworytem, ale aż 27-procentowa szansa na zwycięstwo Hołowni powinna niepokoić sztabowców w Pałacu Prezydenckim.
W wyjątkowo mało prawdopodobnym scenariuszu, gdyby w drugiej turze znalazł się Robert Biedroń lub Krzysztof Bosak, zwycięstwo Dudy byłoby formalnością: Biedroń uzyskałby ok. 40 proc., Bosak ledwie 35.
Czytaj też: Dobry start Trzaskowskiego. W KO mobilizacja, w PiS nerwy
Wszystko w grze
Przed wybuchem kryzysu opozycja spod znaku anty-PiS była w dziwnej sytuacji: kandydat z największymi szansami na pokonanie Dudy w drugiej turze był jednocześnie tym, który najpewniej byłby dopiero trzeci w pierwszej rundzie. Teraz opozycjoniści mierzą się z podobną sytuacją: przy całej dynamice wokół kampanii Trzaskowskiego Hołownia wciąż wydaje się mieć większe szanse na ostateczne zwycięstwo.
Małe różnice między poszczególnymi kandydatami opozycji sprawiają, że nawet niewielkie wahania mogłyby mieć poważne konsekwencje. Zmiana o skali ledwie kilku punktów procentowych może zdecydować o losach starcia Dudy z Trzaskowskim lub Hołownią, a w efekcie między drugą kadencją dla urzędującego prezydenta lub wprowadzeniem się nowego zwycięzcy do Pałacu. Wszystko w grze.
Czytaj też: Kto stoi za Szymonem Hołownią
Ben Stanley – brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach szacowanego poparcia kandydatów na prezydenta używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę wziął sondaże Estymator, IBRiS, IBSP, Kantar, Maison&Partners, Pollster i Social Changes.
Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.