Zmiana kandydata wywołała w Platformie spory entuzjazm, czemu trudno się dziwić – partia dzięki temu wróciła do gry w wyborach prezydenckich. Przed piątkowym ogłoszeniem kandydatury Trzaskowskiego sytuacja kampanijna Koalicji Obywatelskiej była fatalna.
Czytaj też: Dwóch Jarosławów urządza Polskę
W partii mobilizacja
W przeprowadzonym w pierwszej połowie maja sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” Małgorzata Kidawa-Błońska uzyskała poparcie 5 proc. Kandydatkę w kilku badaniach wyprzedzili Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Partie Koalicji Obywatelskiej wzywały elektorat do bojkotu wyborów, co spowodowało ich gwałtowną demobilizację. Działacze nie wiedzieli, czy prowadzić jakąkolwiek agitację, a sondażowe spadki Kidawy-Błońskiej zaczęły ciągnąć w dół notowania PO.
Teraz w partii panuje mobilizacja. – Jesteśmy gotowi w każdej chwili zacząć zbierać podpisy, lokalni politycy dzwonią z pytaniami, jak mogą się włączyć – relacjonuje działacz PO z Pomorza Zachodniego.
Czytaj też: Kim jest Borys Budka?
PiS się denerwuje
Trzaskowski nieformalną kampanię (wybory nie zostały jeszcze zarządzone przez marszałek Sejmu) rozpoczął dość efektownie, bo w jednym z pierwszych wystąpień zapowiedział, że stworzy nową telewizję publiczną i zlikwiduje TVP Info, co wywołało oburzenie pisowskich polityków i dziennikarzy. – Nasz kandydat od pierwszych słów musi grać na polaryzację. Kampania jest krótka, a my szybko musimy udowodnić, że jesteśmy głównym przeciwnikiem PiS – tłumaczy strategię senator KO.
W kolejnych wystąpieniach Trzaskowski zapowiedział m.in., że jako prezydent nie ułaskawi tych, którzy próbowali organizować niedemokratyczne wybory. Poza tym obiecał wzrost finansowania ochrony zdrowia, mówił o potrzebie prowadzenia nowej polityki, opartej na empatii i odpowiedzialności, te deklaracje odbiły się jednak siłą rzeczy mniejszym echem.
Czytaj też: Duszenie Trzaskowskiego
Strategia drażnienia PiS już zaczęła się sprawdzać – w poniedziałek rzecznik sztabu Andrzeja Dudy Adam Bielan wezwał Trzaskowskiego, by zajął się zarządzaniem Warszawą, i oskarżył go, że nie spełnił 55 spośród 59 obietnic, które złożył w czasie stołecznej kampanii. Od kilku dni atakują go też inni działacze Zjednoczonej Prawicy, a najbardziej aktywni są ziobryści – Patryk Jaki i Sebastian Kaleta.
Niezłe sondaże na start
Ale start Trzaskowskiego wywołał też nerwowość u kandydatów opozycji. Szymon Hołownia, który według sondaży z minionego weekendu stracił w nich drugie miejsce, komentował, że kandydatura ta jest wyłącznie „sposobem na zaradzenie wewnętrznym problemom partii”. Kosiniak-Kamysz, którego notowania również spadły, oskarżył prezydenta Warszawy, że nie zna Polski powiatowej i z tego powodu mógłby zostać jego, Kosiniaka-Kamysza, uczniem.
Pierwsze sondaże są dla Trzaskowskiego rzeczywiście obiecujące – w weekend pojawiły się aż trzy badania prezydenckie. W dwóch kandydat KO zajął drugie miejsce (16 i 14 proc.), w jednym czwarte (10 proc.), tuż za Kosiniakiem-Kamyszem i Hołownią. Po nieudanej kampanii Kidawy-Błońskiej i jej fatalnych wynikach taki rezultat na starcie jest niezły. A Trzaskowski ma szansę jeszcze rosnąć, bo opozycyjni wyborcy wciąż są przynajmniej w pewnej części zdemobilizowani – deklarowana w badaniach frekwencja wynosi ok. 50 proc., podczas gdy w 2015 r. sięgała 70 proc.
Czytaj też: Co się nie zdarzyło 10 maja i co będzie teraz
Teraz zaczynają się schody
Nowy kandydat ma zatem potencjał, by odrobić straty Kidawy-Błońskiej i stać się faworytem w walce o wejście do drugiej tury z Dudą. Ale udany start to nie wszystko. Teraz Trzaskowskiemu pomaga świeżość, ciekawość mediów i entuzjazm działaczy Platformy po zmianie. Ale w najbliższych dniach liderzy KO muszą skompletować sztab (ma być zupełnie nowy), w którym znajdą się ludzie z warszawskiego ratusza, z PO i partii koalicyjnych, oraz wypracować strategię na rywalizację z silnymi rywalami opozycyjnymi – Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem, a także z prezydentem Dudą. Ponadto będzie faktycznie musiał przekonać do siebie mieszkańców Polski powiatowej, dla których dobrze wykształcony i światowy kandydat może wydawać się osobą z innego świata.
Gra na polaryzację z pewnością pomoże w walce o wejście do drugiej tury. Trzaskowski musi jednak dbać też o to, by nie zrazić do siebie nielubiących Platformy wyborców Lewicy, PSL i Hołowni i mieć szansę w ewentualnej drugiej turze – o ile uda mu się do niej dostać.
Czytaj też: Czy ktoś odpowie za nieprzeprowadzenie wyborów