Ciuciubabka to prosta i popularna dziecięca zabawa, w której wybrańcowi zawiązuje się oczy, obraca w jedną i w drugą stronę, żeby go dodatkowo skołować, a potem każe mu się łapać uciekających graczy. Miliony polskich wyborców znalazły się w takiej sytuacji: błądzimy po omacku, skołowani, nie wiedząc (piszemy to 11 maja), ani kiedy odbędą się wybory, ani według jakich reguł, ani z jakimi kandydatami. A wszystko to pod osłoną, czy raczej zasłoną, pandemii. Niezwykły przypadek w historii świata: w Polsce właśnie nie odbyły się, ogłoszone, choć nieodwołane, wybory prezydenckie; nowe wybory, z nowymi, ale zapewne wyłącznie starymi kandydatami, zostaną zorganizowane przez rząd i pocztę albo Państwową Komisję Wyborczą i mają się odbyć w formie koniecznie lub niekoniecznie korespondencyjnej, być może w nowym terminie – w końcu czerwca albo w lipcu.
O decyzji nieodbycia głosowania poinformował niejasny komunikat podpisany przez dwóch poróżnionych liderów Zjednoczonej Prawicy. Tak zwany Pakt Jarosławów, Kaczyńskiego i Gowina, w ostatniej chwili zatrzymał coraz bardziej absurdalny, naruszający konstytucyjne standardy i praktycznie już niewykonalny plan powszechnego pocztowego głosowania w „niewyborach” 10 maja. To ewidentna porażka Jarosława Kaczyńskiego, który się na tej dacie ufiksował, nie oglądając się na nikogo i na nic, ignorując zagrożenie epidemiczne, protesty prawników, ostrzeżenia międzynarodowych instytucji, nawet nastroje i opinie przytłaczającej większości Polaków, którzy zamknięci w domach, pozbawieni możliwości normalnej pracy i życia, domagali się przełożenia głosowania.
Prezes PiS cofnął się dopiero postawiony wobec realnej groźby rozpadu rządzącej koalicji. Politycznie Jarosław Gowin dopiął swego, skutecznie przeciwstawił się Kaczyńskiemu, zyskał polityczną wagę i podmiotowość, ale już zapłacił cenę utraty znacznej części swojej partii i faktycznego wypchnięcia z koalicji.