Rzeczpospolita znalazła się w stanie klęski epidemiologicznej, ale też klęski demokratycznego państwa prawa. Rozkład prawa, którego (niejedynym!) symbolem są „nieodbyte” w rezultacie politycznej manipulacji i personalnego układu wybory, wejdzie do podręczników politologii i historii w roli kuriozum i przestrogi.
Okazało się, że w XXI w. w centrum Europy i w całkiem sporym państwie z pięknymi tradycjami wolnościowymi, a i demokratycznymi, można gwałcić krok po kroku zasady konstytucyjne i procedury ustrojowe. Ostatnio ofiarą padł Kodeks wyborczy oraz rozwiązania przewidziane na wypadek nadzwyczajnych sytuacji, typu właśnie epidemia. A także Sąd Najwyższy, na którym dwaj posłowie i ich partie chcą „bez żadnego trybu” wymusić pasujące im rozwiązanie klinczu. Klinczu, który zresztą sami stworzyli, doprowadzając do bezprecedensowego chaosu prawnego i instytucjonalnego.
Podkast „Polityki”: Jerzy Baczyński o wyborach, Kaczyńskim i opozycji
Co o wyborach sądzi Andrzej Duda?
Mogłoby się zdawać, że w takiej sytuacji kto jak kto, ale głowa państwa powinna zabrać głos. Ma do tego nawet specjalne narzędzie w postaci prawa do wygłoszenia orędzia do Sejmu, Senatu, Zgromadzenia Narodowego, a wreszcie do narodu, o zwykłych oświadczeniach nie wspominając.
Co zaś robi Andrzej Duda? Oto tuż przed ważnymi głosowaniami w apogeum awantury w parlamencie, bo 4 maja, kancelaria prezydenta zapowiada wygłoszenie przez pryncypała oświadczenia. Komentatorzy spodziewają się, że musi dotyczyć kwestii nr 1. Zwłaszcza że wystąpienie ma się odbyć o niezwyczajnej porze – o godz. 8 rano.
Tymczasem Duda pojawia się w towarzystwie pełnomocnika rządu ds. infrastruktury energetycznej oraz prezesa jednej ze spółek gazowych i anonsuje z właściwą sobie emfazą... rozpoczęcie budowy Baltic Pipe, czyli „tego słynnego gazociągu” (w oryginale wypowiedzi głowy państwa), który „biegnie najpierw z szelfu norweskiego do Danii, a następnie właśnie poprzez Danię i z Danii do Polski, na nasze wybrzeże, do Trzęsacza”.
Czytaj też: Codzienny stan nienadzwyczajny
Dalsza część tego dnia upływa głowie państwa na składaniu życzeń strażakom i hutnikom z okazji branżowych świąt tych zawodów (z racji kościelnego święta św. Floriana, który jest patronem tych właśnie profesji – a także innych związanych z ogniem: piekarzy, kominiarzy, koksowników).
Podobnie Duda zachowuje się w równie gorących dniach kolejnych. 8 maja podpisuje kontrowersyjną, łagodnie mówiąc, ustawę o szczególnych zasadach wyboru prezydenta RP, ani jednak myśli uzasadnić swojego postępowania. Znajduje za to czas na spotkanie z internautami na Facebooku w ramach inicjatywy Q&A (questions and answers), polegającej na odpowiadaniu na zadawane tą drogą pytania rodaków. Tak się jednak dziwnie składa, że tych zdaje się nie obchodzić istota fundamentalnego dla przyszłości Polski sporu, a już na pewno Duda do niego nie nawiązuje. Facebookowe spotkanie przebiega w takiej konwencji, jak gdyby nic się w kraju nie stało.
Czytaj też: Pakt Gowin–Kaczyński. Pokaz arogancji i bezwstydu
Co ogląda Andrzej Duda
Pan Kamil np. interesuje się, „jak zdrówko”. Prezydent odpowiada, że jest „niezmiennie dobre”, i doprecyzowuje, dostosowując się do stylu: „u mnie i w rodzinie wszystko OK”. Pytaniu pana Jakuba, czy prezydent „ogląda jakieś seriale”, Duda poświęca dobrych kilka minut. Długo opowiada, że choć ma dużo pracy, to zdarza mu się „dla wyluzowania” (sformułowanie, podkreślmy, oryginalne) je oglądać. Wymienia nawet kilka tytułów: „Katedra w Barcelonie”, rosyjski, ale „kryminalny” i „całkiem ciekawy” „Niuchacz” oraz „Czarnobyl” (tu recenzję opiera na osobistych wspomnieniach z młodości – wszak ta głośna katastrofa sowieckiej elektrowni atomowej wydarzyła się, kiedy chodził do szkoły). Śledził też naturalnie „Wiedźmina”. Na koniec zdradza, że od seriali „zdecydowanie” woli filmy. Za to seriale bardzo lubi pani Agata Duda. Internauci mogą się od głowy państwa dowiedzieć, że pierwsza dama pasjami ogląda chociażby „Outlandera”.
Przy okazji odpowiedzi na jedno z pytań („Czy poratowałby Stanisława Żółtka szlugiem?”) Duda chwali się, że od ponad trzech lat nie pali – podał nawet dzienną datę (13 stycznia 2017 r.), kiedy to postanowił rzucić nałóg. Mówiąc – oczywiście na wyraźną prośbę – o katalogu wartości, „jakimi kieruje się w życiu i w prezydenturze”, deklaruje, że podstawą jest triada „Bóg, honor, ojczyzna”, lecz zapewnia również, że podchodzi do każdego człowieka „z otwartym sercem”.
Z mniej prywatnych, a bardziej publicznych kwestii prezydent podejmuje – na życzenie pani Violetty – problem „co z weselami?”. Mówi, że choć wie, jak jest to ważne zwłaszcza dla wrażliwych młodych ludzi („ciągle pytam o to ministra Szumowskiego”), to na razie może poradzić jedynie „cierpliwość”.
„Ostry cień mgły”, czyli prezydent tokuje w stylu rap
Wreszcie całkiem ostatnio Duda zadebiutował jako raper. W ramach akcji #Hot16Challenge2 wystąpił mianowicie z utworem pod intrygującym tytułem „Nie pytają cię o imię, walczą z ostrym cieniem mgły”, utrzymanym tyleż w konwencji rap, co metaforyki odległych skojarzeń. Nie omieszkał przy tym w charakterystycznym dla siebie stylu zastrzec, że robi to mimo „natłoku obowiązków”, i ogłosić, że jego i małżonki ulubionym zespołem jest Pectus (grający chyba czysto mainstreamowy pop?). W tym przypadku można docenić odwagę Dudy – tyle że zachwyt osłabia fakt, że jako prezydent ma dużo większe możliwości pomocy polskim szpitalom i medykom walczącym z koronawirusem, niż tokując w stylu rap. Ma m.in. prawo inicjatywy ustawodawczej czy rozmaitych akcji politycznych (niekoniecznie w formie rozmowy z przywódcą Chin), o specfunduszach nie wspominając.
Cóż się jednak dziwić taktyce milczenia w sprawach ważnych przy równoczesnej rozmowności czy wręcz gadatliwości w błahych? Te pierwsze nie od dziś nie od Andrzeja Dudy zależą, a te drugie – na co są i inne dowody (nocne konwersacje ze swawolnymi, konto na TikToku itd.) – są obecnej głowie państwa mentalnie dużo bliższe.
Czytaj też: Pełny zakaz demonstracji politycznych zaprzecza demokracji