Kraj

Komisarz Zaradkiewicz. PiS triumfuje w wojnie o Sąd Najwyższy

Kamil Zaradkiewicz na konferencji o reprywatyzacji z 2017 r. (z prawej). Obok ówczesny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki Kamil Zaradkiewicz na konferencji o reprywatyzacji z 2017 r. (z prawej). Obok ówczesny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki Krystian Maj / Forum
Tymczasowym następcą prof. Małgorzaty Gersdorf został Kamil Zaradkiewicz. PiS decyduje się na wariant przećwiczony w Trybunale Konstytucyjnym, a przy okazji wymierza policzek całemu światu prawniczemu.

Prezydent bardzo się pospieszył. Może po to, aby PiS zdążył opanować Sąd Najwyższy przed orzeczeniem o ważności wyborów? Chodzi o pacyfikację Izby Pracy, która mogłaby odebrać orzekanie o ważności elekcji zawieszonej uchwałą trzech połączonych Izb SN Izbie Kontroli Nadzwyczajnej złożonej z neosędziów.

Czytaj też: SN w zasobach ludzi władzy

Symbol zdrady

Kamil Zaradkiewicz jest dla prawników niegodzących się z polityką przejmowania władzy sądowniczej przez PiS symbolem zdrady. Zdrady tak praworządności i prawniczego kodeksu etycznego, jak własnego środowiska. Był studentem i protegowanym prof. Marka Safjana i Jerzego Stępnia – byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego. Miał ambicje zostać sędzią TK. I olbrzymi żal, że nie znalazł się w piątce sędziów wybranych pod koniec rządów PO-PSL. Ale PiS też nie dał mu tego stanowiska.

Teraz w Sądzie Najwyższym ma być odpowiednikiem Mariusza Muszyńskiego, który wyrzucił z Trybunału Konstytucyjnego niemal wszystkich pracowników obsługi prawnej i administracyjnej, likwidując pamięć instytucjonalną. Wyrzucił często wybitnych prawników, ludzi z habilitacjami, dorobkiem i doświadczeniem, robiąc to w sposób możliwie najbardziej poniżający. A zatrudnił osoby w typie BMW (bierny, mierny, ale wierny).

Czytaj też: Bruksela uważa, że ustawa kagańcowa łamie prawo Unii

Władza o nim nie zapomniała

Zaradkiewicz, doktor habilitowany, adiunkt na Uniwersytecie Warszawskim, stał się osobą publicznie znaną w początkach ataku PiS na Trybunał Konstytucyjny. W grudniu 2015 r., pracując w TK, gdzie kierował biurem prawnym, zaczął udzielać przejętej przez PiS TVP wypowiedzi i popierał działania władz, takie jak niezaprzysiężenie osób wybranych do TK przez poprzedni Sejm czy niepublikowanie wyroków. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” bronił tezy, że orzeczenia Trybunału „nie zawsze są ostateczne”.

Przy tym wszystkim posługiwał się tytułem „Dyrektor Biura Prawnego TK”. Także wtedy, gdy ówczesny prezes Andrzej Rzepliński zabronił mu występowania pod szyldem Trybunału. Potem poszedł na wielomiesięczne zwolnienie lekarskie. Latem 2016 r. dostał posadę członka rady nadzorczej Naftoportu, spółki z udziałem skarbu państwa. Tak więc partia rządząca nie dała mu zginąć.

W kwietniu 2017 r. został dyrektorem specjalnie dla niego utworzonego departamentu prawa administracyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości. A w październiku 2018 r. – neosędzią Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Z tej pozycji toczy nieustanną wojnę z SN, najczęściej za pomocą pytań prawnych do Trybunału Julii Przyłębskiej. A także pytania prejudycjalnego do TSUE o prawo do statusu sędziowskiego dla osób, które pierwszą nominację otrzymali od Rady Państwa w PRL. To była odpowiedź na badanie statusu ludzi mianowanych jak on z udziałem neo-KRS.

Czytaj też: Sędziowie pod ścianą

Wziąć sędziów pod but

Zadaniem „komisarza” Zaradkiewicza będzie przeprowadzenie wyboru pięciu kandydatów na Pierwszego Prezesa SN. To może się nie udać w najbliższym czasie, jeśli „starzy” sędziowie zbojkotują Zgromadzenie Ogólne Sędziów. Na początku bowiem musi być na nim co najmniej 75 sędziów, a neosędziów jest tylko 37. Za drugim razem wystarczy obecność 32.

Od dawna było wiadomo, że z odejściem prezes Gersdorf skończy się niezależność Sądu Najwyższego jako instytucji. Teraz wygląda na to, że PiS – podobnie jak w przypadku Trybunału Konstytucyjnego – nie zamierza zachowywać pozorów i będzie brał sędziów pod but. W SN nie wprowadził zasady losowego przydziału spraw, więc całkiem możliwe, że jak w Trybunale Przyłębskiej składy sądzące będzie obsadzał prezes.

Prawdopodobnie 30 „starych” sędziów, którzy niedługo wejdą w wiek stanu spoczynku, odejdzie z SN, robiąc miejsce neosędziom. Ciężar ochrony naszych praw i wolności spocznie całkowicie na sądach powszechnych. Naczelny Sąd Administracyjny, dzięki „ostrożnej” postawie prezesa Marka Zirk-Sadowskiego, rzadko się „miesza” w te sprawy.

Czytaj też: Gdy władza nie wykonuje wyroków

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną