Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernest Bejda dostał nominację do władz PZU. W nagrodę za polityczne zasługi lądowało tu już wielu polityków związanych z PiS: była szefowa kancelarii prezydenta Małgorzata Sadurska, przyjaciel prezesa i szef TVP Maciej Łopiński, przez jakiś czas w zarządzie zasiadał związany z Radiem Maryja były poseł Andrzej Jaworski. Niedawno do zarządu Link4, spółki córki PZU, weszła żona ministra sprawiedliwości Patrycja Kotecka. Prawnik Ernest Bejda, przyjaciel koordynatora służb specjalnych i ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego, jest więc następny.
Miliony dla Bejdy
Kamiński z Bejdą tworzyli CBA. To Bejda na zlecenie PiS sprawdzał wiarygodność biznesmena Marka Falenty, który dysponował restauracyjnymi nagraniami polityków PO. Duet Kamiński–Bejda prowadził akcje badania majątku Kwaśniewskich czy uwodzenia przez agenta Tomka posłanki Beaty Sawickiej. Kiedy PiS był w opozycji, obaj bardzo się prezesowi przydali. Sprawdzali ludzi, którzy pojawiali się w partyjnych kręgach.
Bejda pracował też dla Srebrnej, spółki, która miała wybudować słynne wieżowce. I lojalnie stał przy Kamińskim, kiedy Tusk wyrzucał go z CBA. Prokuratura postawiła zarzuty przekroczenia uprawnień w operacji wymierzonej przeciw Andrzejowi Lepperowi. Przypomnijmy, że Kamiński został skazany, ale Andrzej Duda ułaskawił go z jeszcze nieprawomocnego wyroku.
Kiedy PiS po raz drugi wygrał wybory, Bejda został szefem CBA. Odszedł w lutym tego roku, bo Biuro nie dość wnikliwie zbadało majątek szefa NIK Mariana Banasia, który sprowadził na partie wizerunkowe kłopoty. Potem wybuchła afera z agentem Tomkiem, który oskarżał Kamińskiego o fabrykowanie dowodów przeciw Kwaśniewskim. Do tego księgowa CBA przez kilka miesięcy, nieniepokojona przez nikogo, wyniosła w reklamówce z kasy funduszu operacyjnego kilka milionów, a Bejda jako szef to przeoczył.
W normalnych warunkach takie rekomendacje dyskwalifikowałyby kandydata do zarządu największego ubezpieczyciela w kraju. Nawet niektórzy politycy PiS mówią, że ten złoty spadochron dla Bejdy to spora przesada – teraz może zarabiać ponad milion rocznie. Zdaniem jednego z naszych rozmówców Bejda będzie miał oko na to, co się dzieje w spółce. Ale jeśli w CBA nie potrafił upilnować księgowej, to i w PZU raczej się nie wykaże. Nikt też naiwnie nie wierzy, że CBA będzie patrzeć na ręce byłemu szefowi.
Czytaj też: Trafił Ziobro na Sasina. Karuzela stanowisk w spółkach
Zaskakujące zmiany w resorcie finansów
Karuzela kadr trwa też w resorcie finansów. Tylko w tym tygodniu zaszły dwie wielkie zmiany. W środę Mateusz Morawiecki oświadczył: „Na pewno będziemy zwiększać dług publiczny, bo wraz z budżetem państwa jest to główny impuls finansowy, który stymuluje gospodarkę”. To może niepokoić, bo dzień wcześniej odszedł wiceminister Leszek Skiba, odpowiedzialny m.in. za politykę makroekonomiczną i legislację podatkową. W resorcie pracował od 2015 r. – Uznał, że się już wysłużył, a teraz przyszedł czas na zapłatę – mówi jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy. Skiba został właśnie wiceprezesem Pekao SA z ogromną pensją (ponad 1,5 mln zł rocznie).
Jeszcze bardziej zaskakuje to, kto Skibę zastąpił. Wiceministrem i głównym rzecznikiem Dyscypliny Finansów Publicznych został Piotr Patkowski. Ma 28 lat. Osoba z kręgów MF ocenia, że nie ma on ani autorytetu, ani kompetencji, ani merytorycznej wiedzy. Według naszych rozmów resort od kilku miesięcy jest celowo osłabiany. Jego rola sprowadza się do bezkrytycznego akceptowania rządowych pomysłów. Nowy wiceminister w zeszłorocznych wyborach bez powodzenia starał się o mandat z listy PiS z Lublina. Nie ma doświadczenia, skończył prawo na UMCS w Lublinie.
Patkowski był członkiem gabinetu politycznego Morawieckiego, kiedy ten był wicepremierem, a później został jego doradcą. Kilka miesięcy temu awansowano go na dyrektora Oceny Skutków Regulacji w KPRM. OSR opiniuje m.in. plany działalności ministrów. Prorządowy serwis wpolityce.pl broni tego awansu:„Piotr Patkowski za młody na wiceministra? Jasne. Jak minister, to tylko z mauzoleum”. I dalej czytamy, że „ostatecznie, facet [Morawiecki], który przez lata był szefem jednego z największych banków, jest chyba w stanie ocenić czyjeś kompetencje w zakresie finansów?”. Problemem nie jest jednak wiek, lecz brak wykształcenia finansowego i śladowe doświadczenie w tym zakresie.
W środę z resortu odszedł też Tomasz Słaboszowski, wiceminister, zastępca szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Pojawiła się w zamian Anna Chałupa. Awansowała z funkcji dyrektor Izby Administracji Skarbowej we Wrocławiu. Kiedy dwa lata temu Banaś wskazał ją na tę funkcję, urzędnicy zwracali uwagę, że „nowa szefowa wrocławskiej administracji skarbowej, która będzie merytorycznie nadzorować stosowanie prawa podatkowego, niespecjalnie może się pochwalić doświadczeniem w trudnej pracy urzędnika podatkowego”.
Czytaj też: Tak Jacek Sasin rozdaje stołki
Z resortu rozwoju do nauki
Doświadczeniem nie może się też wykazać nowy minister resortu nauki Wojciech Murdzek, poseł Porozumienia. Niektórzy twierdzą, że z nauką miał tyle wspólnego co w czasie swoich studiów. Jest absolwentem elektroniki na Politechnice Wrocławskiej, ukończył studia podyplomowe z New Public Management w Międzynarodowej Wyższej Szkole Logistyki i Transportu we Wrocławiu.
Murdzek zastąpił Jarosława Gowina, który podał się do dymisji, gdy nie znalazł w PiS poparcia dla swojego projektu przedłużenia kadencji prezydenta Dudy o dwa lata. Z polityką Murdzek jest związany od 30 lat. Był wiceprzewodniczącym rady miejskiej w Świdnicy, starostą powiatu i przez 12 lat prezydentem miasta. W Sejmie debiutował w 2015 r., a od 2019 był wiceministrem w resorcie rozwoju.
Umacniają się na pandemii
W cieniu walki z pandemią karuzela stanowisk więc nie zwolniła. Widać wręcz przyspieszenie. Niektórzy ministrowie wykorzystują sytuację, by jeszcze wzmocnić pozycję. Armią listonoszy, którzy nie palą się do roznoszenia pakietów wyborczych, ma zarządzać współpracownik Mariusza Błaszczaka, do niedawna wiceminister obrony Tomasz Zdzikot. Dwa tygodnie temu został prezesem Poczty Polskiej. Pomoże mu zastępca – odpowiedzialny za logistykę i infrastrukturę Paweł Przychodzeń, przyjaciel Mariusza Kamińskiego.
Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych, koordynuje z kolei zaangażowanie spółek w walkę z pandemią i Poczty Polskiej w organizację wyborów. Rośnie też znaczenie prezesa Orlenu Daniela Obajtka, który dał zniżki na paliwo żołnierzom WOT i zainicjował produkcję płynów do dezynfekcji. Wzrasta pozycja prezesa KGHM. Marcin Chludziński, bo o niego chodzi, współorganizował dostawy sprzętu medycznego z Chin i osobiście stawił się po niego na lotnisku.
Ostatnie przetasowania, awanse i nowe nadania w resortach świadczą o tym, że obóz władzy ma naprawdę krótką ławkę. W cieniu wirusa ścierają się frakcje i tworzą sojusze. Toczy się walka o wpływy, posady i gigantyczne pensje.
Czytaj też: Coraz mniej zjednoczona prawica