Wszystko odbywa się zgodnie z rytuałem – Kaja Godek zgłasza obywatelski projekt ustawy ograniczający prawo do aborcji, a Sejm udaje, że nad nim pracuje w którejś ze swych komisji. Opozycja, zwłaszcza lewicowa, oraz antyrządowe media wykorzystują zaś tych polityków koalicji, którzy opowiadają się za zaostrzeniem przepisów, do sklejenia projektu z kierownictwem PiS.
Nie inaczej było dziś. Sejm zgodnie z utartą tradycją odrzucił wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Potem zrobiło się ciut ciekawiej – gdy Konfederacja złożyła wniosek o niezwłoczne przejście do drugiego czytania, klub PiS się podzielił. 52 posłów koalicji rządzącej zagłosowało razem z Konfederacją, wbrew rekomendacji władz macierzystego klubu. Byli to w większości posłowie znani jedynie najwytrwalszym koneserom polityki; z bardziej znanych można wymienić Jana Dziedziczaka, Adama Andruszkiewicza czy Zbigniewa Girzyńskiego.
Wielu z nich pod koniec zeszłego roku podpisało się pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie, czy dopuszczenie tzw. aborcji ze względu na wady płodu jest zgodne z konstytucją (nie spodziewam się, że Trybunał szybko ten wniosek rozpatrzy).
Czytaj też: W Sejmie zamiast debaty znowu odbyły się chochole tańce
Solidarna Polska „za życiem”
Na tle posłów PiS głosujących za projektem Godek – którzy nie tworzą jednolitego politycznego bytu – wyróżnia się Solidarna Polska.