To, że Jarosław Kaczyński, czcząc pamięć brata, nie będzie przestrzegał żadnych reguł i przepisów prawa, było jasne. Prezes PiS od dawna działa w trybie „ja bez żadnego trybu” – i to w całym państwie. Na Wiejskiej – z tylnego siedzenia szeregowego posła dyrygując Sejmem, trybem legislacyjnym, głosowaniami oraz prawami do własnych wystąpień. Ale także podczas tzw. miesięcznic smoleńskich, ignorując reguły wolności zgromadzeń, o kosztach nie wspominając. Albo biorąc udział w propagowaniu rozmaitych absurdalnych hipotez na temat tej katastrofy – czyli po prostu cynicznego kłamstwa w imię najpierw zdobycia, a teraz utrzymania władzy. Cóż z tego, że na długo dzielącego rodaków. Cóż z tego, że będącego może sposobem na odsunięcie własnej odpowiedzialności czy osobistych wyrzutów sumienia.
Czytaj też: 10. rocznica katastrofy smoleńskiej i znów ta sama melodia
Marszałek jedno mówi, drugie robi
To, że niczego nie można wymagać od pani Elżbiety Witek, także jest jasne. I nie chodzi nawet o to, że podczas posiedzeń Sejmu jako marszałek ślepo wypełnia polecenia prezesa czy Ryszarda Terleckiego. Ani o to, że ostatnio w stylu surowej dyrektorki wszystkich Polaków (bo powiedzieć „nauczycielki” byłoby obrazą dla Pań Nauczycielek) napominała o konieczności zachowania rządowych zaleceń bezpieczeństwa w obliczu epidemii, a równocześnie bez cienia wątpliwości gardłowała za zorganizowaniem powszechnego głosowania. Zresztą gdy ogłosiła, że o Katyniu uczyła się z książek przedwojennych, wszystko stało się jasne.
Obecnego pod pomnikiem Antoniego Macierewicza pozostawmy w ogóle w spokoju.
Adam Szostkiewicz: Wieńce bez masek. Wojna smoleńska musi trwać
Ludzie władzy posłuszni Kaczyńskiemu
Problemem jest jednak premier Morawiecki, także ochoczy uczestnik tego zgromadzenia. Co kilka dni w wiecowym stylu opowiada ostatnio rodakom, jakie to zagrożenia grożą im i ich rodzinom, jeśli nie będą przestrzegali ustanowionych przez jego ekipę obostrzeń. I tych zasadnych, jak konieczność zachowania dystansu oraz unikania spotkań w większym gronie, i tych idiotycznych, jak zakaz wyprowadzenia psa na spacer do pustego raczej wczesnym rankiem parku czy pobiegania w lesie.
Ewa Siedlecka: Wolno biegać czy nie wolno?
Problemem może być wicepremier Jacek Sasin, który ma ponoć odpowiadać za bezpieczeństwo lansowanego przez PiS głosowania korespondencyjnego. Bo skoro sam naraża się na chorobę i śmierć, idąc w partyjnym orszaku na pl. Piłsudskiego i lekceważąc podstawowe reguły epidemiczne, to nie ma przecież żadnej nadziei, że zadba o to w przypadku listonoszy (ewentualnie żołnierzy) czy samych wyborców.
Innej natury uwagi można zgłosić do Joachima Brudzińskiego oraz Krzysztofa Sobolewskiego, związanych obecnie, w czasie kampanii wyborczej, blisko z Andrzejem Dudą, prezydentem RP i kandydatem na prezydenta. Pod warszawskim pomnikiem byli w sumie jego alter ego – sam pryncypał był w tym czasie na Wawelu. I role tę odegrali, niestety, nie tylko symbolicznie, ale i doskonale. Bo przecież trudno sobie wyobrazić, by właśnie Andrzej Duda zachował się inaczej, i to pod okiem prezesa. Nie tylko dlatego, że pan prezydent akurat specjalnie się zasadami epidemicznymi nie przejmuje. Liczne spotkania ze sobą organizował, gdy niebezpieczeństwo było już oczywiste, a i teraz o jakichś tam maseczkach czy rękawiczkach nie chce najwyraźniej słyszeć, choć już parawojskowe mundury mu się podobają.
Daniel Passent: Gorzki piątek z rocznicą
Policja na takie zgromadzenie zezwala
Co kluczowe, wszystkim uczestnikom tego zgromadzenia przyświecał przecież w rzeczywistości jeden cel: otrzeć się (w miarę możliwości jak najbliżej właśnie) o prezesa oraz udowodnić mu wierność i bycie na posterunku mimo wszelakich zagrożeń.
I tu pojawia się problem być może najpoważniejszy: odpowiedź policji na sygnały obywateli o tym, że grupa kilkunastu osób w piątek na pl. Piłsudskiego złamała ustanowione niedawno rygory. Komendy stołeczna i główna usprawiedliwiły uczestników imprezy i siebie za brak interwencji tym, że wykonywali „zadania w ramach pełnionych urzędów i funkcji”. Można dyskutować, czy aby na pewno da się to zastosować chociażby do bohatera numer 1, czyli szeregowego posła Kaczyńskiego. A już żadnych wątpliwości nie ma, że nikt nie wykazał się rozsądkiem i odpowiedzialnością.
Czytaj też: Macierewicz i Smoleńsk. Alfabet rosyjskiej dezinformacji
PiS stoi ponad prawem
Władza PiS kolejny raz pokazała, że jest poza prawem (i rozumem). Kolejny raz zabolało to obywateli. Nie bez powodu internetowe komentarze pełne były uwag o tym choćby, że obostrzenia doprowadziły do zamknięcia wielu cmentarzy – nie ma więc możliwości odwiedzenia grobów swoich bliskich.
Tak czy tak – teraz każdy szeregowy obywatel na uwagę zwróconą przez funkcjonariusza policji będzie mógł przywołać tę sytuację. Niektórzy już radzą wydrukować stosowne ujęcie prezesa i innych prominentów PiS sprzed pomnika i nosić je przy sobie dla okazania mundurowym.
Jan Hartman: Czas na ogłoszenie bojkotu wyborów?