Kraj

Błyskotliwej myśli Dudy o zakupach i wyborach ciąg dalszy

Andrzej Duda na spotkaniu z wyborcami w Chełmnie, 5 marca 2020 r. Andrzej Duda na spotkaniu z wyborcami w Chełmnie, 5 marca 2020 r. Robert Woźniak / Forum
Prezydent słusznie zauważył, że jeżeli są warunki, by pójść do sklepu, to są warunki, by pójść do lokalu wyborczego. Podpowiadamy, by jedno z drugim połączyć. Przeprowadźmy głosowanie w supermarketach!

Andrzej Duda słusznie zauważył, że jeżeli są warunki, by pójść do sklepu, to są warunki, by pójść do lokalu wyborczego, z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności, rzecz jasna. Słowa i myśli prezydenta są rozkazem, więc postanowiono te warunki powiązać i ożenić. Byłby to dobry plan B wobec głosowania korespondencyjnego.

Nieoficjalnie wiadomo, że stanowcza deklaracja prezydenta przyspieszyła na Nowogrodzkiej i Krakowskim Przedmieściu prace nad zmianami legislacyjnymi, aby – mimo oporu samorządowców – przeprowadzić wybory 10 maja. PiS prze do majowych rozstrzygnięć, bo przesunięte oznaczają (w rozumie ludzi małej wiary) niewiadomą albo czarną dziurę. Choć ja osobiście wątpię, żeby przez najbliższych 20 lat zmieniła się nam głowa państwa.

Czytaj też: Dziwna kampania prezydencka

Handel i wybory w niedzielę 10 maja!

Jednym z proponowanych rozwiązań jest ulokowanie lokali wyborczych w centrach handlowych. Szczególnie tych, które prowadzą na co dzień (oprócz niedziel) sprzedaż warzyw, pieczywa, mięsa i wędlin, mrożonek, nabiału itd. Już dzisiaj organizacja pracy i zakupów, ochronne wyposażenie personelu, wyznaczone odległości w podejściu do kas (i wejściu do kompleksu) oraz właściwa izolacja kasjerek od kupujących – dają poczucie bezpieczeństwa klientom i zatrudnionym. Nie inaczej byłoby przy wyborach. Byłaby to też stosowna odpowiedź władzy na stanowcze „nie!” wielu samorządów na udostępnienie lokali wyborczych w szkołach, przedszkolach, bibliotekach i innych podległych im placówkach, w których tradycyjnie odbywało się głosowanie.

Można by też było nie sięgać po drastyczne rozwiązania proponowane przez Ryszarda Terleckiego, wicemarszałka Sejmu, aby w krnąbrne samorządy, które idą władzy wbrew, wprowadzić komisarzy. W Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi, Trójmieście... wielu z chęcią zaciera ręce, aby zastąpić Trzaskowskiego, Sutryka, Zdanowską, Dulkiewicz. Tak po prostu, bez wyborów, bo raz zdobytej władzy nie oddaje się nigdy! Problem w tym, że w innych gminach – na samym Śląsku przeciwko wyborom jest 140 miast i powiatów – może nie być chętnych na komisaryczne zastąpienie demokratycznie wybranych wójtów, burmistrzów i prezydentów. W rozważaniach sięga się więc do archiwów i sprawdzonych w boju pod koniec 1981 r. wojskowych komisarzy na rozkaz. Myślę, że kilku obecnych generałów chętnie zastąpiłoby Trzaskowskiego, a sporo pułkowników widziałoby się na miejscu choćby Marcina Krupy, prezydenta Katowic, który (choć sercem władzy bliski) nie popiera parcia PiS na majowe wybory. Będą jednak kłopoty wizerunkowe, a prezes tego nie chce.

Adam Szostkiewicz: Śmiercionośne wybory 10 maja

Można jednak z tych wszystkich dylematów i zawirowań wyjść z twarzą. W tym celu konieczna będzie nowelizacja Ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta, szczególnie art. 7.1 dopuszczający odstępstwa od całkowitego zakazu. Że w niektóre niedziele w miesiącu, że przed świętami... Nie powinno z tym być problemu, jak z „wrzutką wyborczą” przy okazji uchwalania ustaw o tarczy antykryzysowej (antywirusowej). Chodzi o wyjątkową zmianę przepisów o dopuszczeniu handlu 10 maja. Byłyby to dwie pieczenie na jednym ogniu. Wiadomo bowiem, że maj jest miesiącem bez niedziel handlowych – więc rządzący uzyskaliby wdzięczność elektoratu, co nie jest bez znaczenia przy stawianiu krzyżyków. Można też liczyć na większą frekwencję przy urnach. Więc suweren dawałby większe poparcie niż do tej pory. Można powiedzieć: byłby jeszcze większym suwerenem, ważniejszym!

Czytaj też: Nowe standardy robienia zakupów

Pracowników sklepów zapraszamy do komisji wyborczych

Rozstrzygana jest w tej chwili sprawa regionów z żelaznym poparciem dla rządzących, które nie mają blisko sklepów wielkopowierzchniowych. Propozycje idą w tym kierunku, aby wszyscy, którzy w niedzielę 10 maja chcą głosować, ale też wybrać się na zakupy, brali zaświadczenia, że będą spełniać obowiązek w Olsztynie, Białymstoku, Lublinie, Rzeszowie czy innym Krakowie. Dla niezmotoryzowanych podstawiane będą autokary, a przy takiej klienteli właściciele wielkopowierzchniowi muszą (za sugestią nie do odrzucenia) stosować promocje. Nie powinno być innych problemów, bo wszędzie głosuje się przecież na ulubioną głowę państwa.

W kraju rozlega się samorządowy płacz, że dla członków komisji wyborczych, gdyby tacy się pojawili, brakowałoby masek, gogli, fartuchów, rękawic... No właśnie, a większość personelu wielkich marketów dysponuje takimi zabezpieczeniami. Stąd rozważa się, aby nie mnożyć kosztów i tworzyć komisje właśnie z wielkopowierzchniowych pracowników. Władza gest dostrzeże i odpowiednio doceni w podatkach i pakiecie antykryzysowym.

Głosowanie po zakupach, urny za kasami

Pozostaje jeszcze do ustalenia, jak technicznie powiązać głosowanie 10 maja z zakupami. Nie wiem, jak władza chce to rozwiązać w sztabach na Nowogrodzkiej i Krakowskim, ale ja udałem się do bliskiego mi Kauflandu, jednego z większych na Śląsku. To średniak wobec Tesco, Carrefour, Auchan. Ale ma taką powierzchnię, która już nie pozwala handlować w niedziele. Z drugiej strony nie da się 10 maja fizycznie zorganizować lokalu w Biedronkach, Żabkach, a nawet w Lidlach... choć pewnie z tej strony będą płynąć łzy zazdrości, że nie mogą uczestniczyć w wielkim wydarzeniu.

Kiedy już mierzyłem okiem i na łokcie przestrzeń dla majowego wyborczego święta, pojawił się znajomy, który zna się na wszystkim i wie wszystko. A w Kauflandzie, w związku z profesją, codziennie robi zakupy. Powiedziałem, w czym rzecz. Popatrzył, pomyślał i rzekł, że sprawa jest prosta jak budowa cepa. Przenosimy dwa stoiska – pokazał – z piwem i karmą dla zwierząt. Przed kasami, oflagowanymi oczywiście, postawi się stół prezydialny komisji wyborczej i kilka przepierzeń do tajnego głosowania, gdzie można się skryć w czasie podchodzenia do regulowania rachunku. Urny przed kasami albo za – po zapłaceniu. Można też pokusić się o inne rozwiązania: głosowanie po zakupach, a nie przed. Pasaż spory, możliwości też. Nierozstrzygnięta pozostaje sprawa, ale to już leży na głowach rządzących: sprzedawać alkohol w lokalach wyborczych czy nie?

Czytaj też: Pandemia i handel. Mamy wyjątkowy stan zakupowy

Kasy z wizerunkami kandydatów

Wszystko OK, tylko to jest jednorazowy pomysł. A jak zagrożenie potrwa dłużej, nadciągną kolejne wybory, a rządzący nadal będą się ociągać z wprowadzeniem w kraju różnych stanów specjalnych i nadzwyczajnych? Mówi się, choć głowy nie dam, że to prawda, iż na Nowogrodzkiej idą prace nad zmianą Kodeksu wyborczego umożliwiające głosowanie elektroniczno-zakupowe, przy kasach. Płacisz i głosujesz, znowu dwa w jednym, co znakomicie poprawi komfort życia i poczucie odpowiedzialności obywatelskiej.

Pojawiła się też propozycja, gdyby pandemia trwała i trwała, a supermarkety na dobre wpisały się w naszą wyborczą przestrzeń, aby poszczególne kasy oznaczać wizerunkami i barwami kandydatów. W moim Kauflandzie, gdybyśmy pozostali przy dzisiejszych kandydatach, jedynka to prezydent Duda, dwójka – Kidawa-Błońska, potem Kosiniak-Kamysz... Wyborca jest mądry, szkoda też mu czasu, więc od razu ustawiłby się w odpowiedniej kolejce. Pomijając wszelkie inne korzyści z tej czy innej kasy, znakomicie zwiększy to wiarygodność badań exit polis.

Ale to dopiero melodia przyszłości. Dzisiaj, 1 kwietnia, musimy być przygotowani na trzy niewiadome co do wyborów 10 maja: nie odbędą się, będą, ale pod butami i batutami komisarzy, lub – jak sugeruje prezydent i rozum to podpowiada – w lokalach w centrach handlowych. Innego rozwiązania nie ma, choć głowy bym nie dał, że nie będzie.

Jerzy Baczyński: Czy Kaczyński naprawdę wierzy, że uda się zorganizować te wybory?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną