Kraj

Ukraińcy się boją. Tracą prace, wracają do kraju

Najwięcej pytań dotyczy kończących się wiz i legalności pobytu. Najwięcej pytań dotyczy kończących się wiz i legalności pobytu. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
O sytuacji Ukraińców opowiada Myrosława Keryk, socjolożka, specjalistka ds. migracji i społeczności ukraińskiej w Polsce, szefowa Ukraińskiego Domu w Warszawie.

PAWEŁ RESZKA: – Za ile z Warszawy jedzie się dziś na ukraińską granicę?
MYROSŁAWA KERYK: – Za miejsce w busie albo BlaBlaCarze trzeba zapłacić 500 zł albo 150 dol.

Dużo.
Cztery–pięć razy więcej niż normalnie. Połączenia autobusowe zostały skasowane. Ci, którzy ciągle jeżdżą, niestety radykalnie podwyższyli ceny. Stawka rośnie z dnia na dzień.

Skoro jest tak drogo, to dlaczego Ukraińcy chcą wracać?
Z różnych powodów. Niektórym kończą się wizy albo dni w ramach pobytu bezwizowego. Chcą wyjechać na Ukrainę, żeby nie naruszać prawa.

Czytaj też: Rzecznik ukraińskich pracowników

Jakie są konsekwencje złamania prawa?
Zakaz wjazdu do Polski na jakiś czas. Ludzie boją się tego potwornie, bo przyjazdy tutaj to dla wielu źródło utrzymania całej rodziny. Robią, co mogą, żeby nie dostać zakazu.

Podobno polskie służby graniczne mają być pobłażliwe.
Chodzą takie słuchy, ale są to tylko słuchy. Podobno mają nie wstawiać zakazu wjazdu, ale karać ostrzeżeniem. Wszystko „podobno”, a przydałby się jasny komunikat, wtedy sytuacja mogłaby się uspokoić. Warto o to zadbać, bo zrobi się z tego problem także dla polskich przedsiębiorców. Pracownicy z Ukrainy będą najbardziej potrzebni, gdy zacznie się sezon w rolnictwie czy sadownictwie. Część nie będzie mogła wrócić, gdy na ich pracę będzie największy popyt.

Czytaj też: Przedsiębiorcy w tarapatach. Pomoc im się należy

Rozumiem, że część Ukraińców chce wrócić do domu, bo właśnie straciła pracę.
Zgadza się. Na przykład ci, którzy pracowali w restauracjach. Skoro nie mają pracy, to nie mają pieniędzy, żeby tu być. Niektórzy wpadli w pułapkę. Na infolinię do Ukraińskiego Domu zadzwonił mężczyzna. Stracił pracę, nie miał czym płacić za mieszkanie, więc go wyrzucili, nie bardzo go stać też na zapłatę 500 zł za podróż do domu. Wielu Ukraińców nawet jak ma środki, to nie chce płacić takich pieniędzy za podróż. Niektórzy koczują na Dworcu Zachodnim w Warszawie. A ci, którzy dotarli na granicę, też czekają w długich kolejkach. Sytuacja nie jest dobra.

Z czym najczęściej dzwonią na infolinię?
Najwięcej pytań dotyczy właśnie kończących się wiz i legalności pobytu. Inna sprawa to panika spowodowana cenami za dojazd do granicy i niemożność wyjazdu. Coraz więcej strachu bierze się z powtarzania niesprawdzonych informacji.

Jakich?
Na przykład wiadomość, że Polska zamknęła granice i nie wpuszcza cudzoziemców, wielu błędnie zrozumiało jako nakaz opuszczenia kraju. Tak samo jak komunikat rządu ukraińskiego o zawieszeniu międzynarodowych lotów. To zostało niesłusznie zinterpretowane jako przymus powrotu do kraju.

A gdy ktoś zachoruje? Czy Ukraińcy pracujący w Polsce wiedzą, co robić?
Robimy wszystko, by informować, że leczenie i diagnostyka koronawirusa są bezpłatne. Żeby nie wahali się zgłaszać do lekarza, jeśli mają podejrzenie, że są chorzy. Wiemy, że wśród migrantów, którzy mają problemy ze zdrowiem, pojawia się naturalny lęk: „o Boże! Jak pójdę do szpitala, to wystawią mi wielki rachunek. I co wtedy?”.

Czytaj też: Rząd szykuje kroplówkę dla firm

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną