Andrzej Duda w piątek krótko przed północą złożył najważniejszy, być może, podpis w kampanii o reelekcję – zatwierdził wejście w życie ustawy, która daje TVP2 mld zł rocznie rekompensaty za utratę wpływów z abonamentów. To ta ustawa, z którą zrósł się gest Joanny Lichockiej i którą opozycja zestawiała z odrzuceniem jej poprawki do budżetu o 2 mld zł na walkę z nowotworami.
Ceną za podpis była dymisja prezesa TVP Jacka Kurskiego (którego korespondencyjnie odwołała Rada Mediów Narodowych) oraz zapowiedź powstania funduszu medycznego, co ma rozbroić argument opozycji, że PiS daje pieniądze na propagandę zamiast na ochronę zdrowia. Fundusz – prawie 3 mld zł – to na razie mglista zapowiedź projektu ustawy, co pokazuje, że pomysł pojawił się w ostatniej chwili i nie wiadomo, jak się ma do budżetu państwa. – Jarosław Kaczyński poświęcił Kurskiego, by ratować prezydenturę Dudy. Weto to byłby koniec marzeń. Partia odpuściłaby kampanię kandydata, który stracił jej zaufanie – komentuje posłanka PiS.
Ten serial ciągnął się kilka dni. W czwartek 5 marca „Super Express” podaje sensacyjnie brzmiącą wiadomość: PiS po groźbach weta rozważa wystawienie nowego kandydata na prezydenta. W kuluarach padają nazwiska Mateusza Morawieckiego i Beaty Szydło.
Nawet jeśli takiego planu nie ma i nigdy nie było, to nie jest to udany dzień dla Dudy. Bo tabloid sobie tego całkiem nie zmyślił – to ktoś na Nowogrodzkiej postanowił przypomnieć prezydentowi jego miejsce w porządku dziobania. W ogniu kampanii prezydenckiej wygląda to fatalnie. Znajomy dziennikarz wraca ze spotkania w jednej z największych spółek Skarbu Państwa i mówi, że nawet tam plotkuje się o starcie Szydło.
Konflikt zaczął eskalować parę dni wcześniej.